Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2014

Dojrzewanie do bycia kocurem

Wojtek dojrzewa do bycia KOTEM. Owszem, szaleje, ale też coraz częściej zaczepia mnie prosząc o głaski, coraz częściej układa się na "kokoszkę" puchaciejąc i stając się większym kotem niż jest w rzeczywistości. Nie porzucił, rzecz jasna, chowania się pod kapy, kołdry, koce do spania, ale często widuję go śpiącego po prostu na fotelu, czy wersalce. I nie zawsze noce spędza na drapakowym bocianim gnieździe. Wczoraj mnie zaskoczył. Widząc ułożone na mnie Sisi, Gusię i Nusię zaczął powolutku wchodzić na tapczan. I gdy już, już miał się przytulić do Gusi, ta obudziła się i nakrzyczała na niego. Zwiesił łepetynkę i powędrował na drapak. Ale dziś rano spał na tapczanie, pięknie zwinięty w kłębuszek. Może dziś wieczorem ciotki wyrażą zgodę na jego towarzystwo?

Sierpień gna jak oszalały...

Na Nusiowym brzuchu Ciotka Zu wymacała guzek. Czym prędzej udałyśmy się z Nusią do PanDoktora, który guzek potwierdził, zalecił guzka obserwację i jeśli nic się w guzku nie zmieni - usunięcie go z Nusiowego brzuszka razem z całą listwą mleczną. Umówieni jesteśmy na 5 września. W pięknym dniu, 15 sierpnia, gdy tylko nasz PanDoktor wyruszył na upragniony urlop, pochorowała się Sara. Chorowała już podobnie zimą, ale tak wówczas, jak i teraz obserwowanie psa targanego torsjami nie należy do najprzyjemniejszych widoków (że o sprzątaniu nie wspomnę). Zarządziłam głodówkę, a w sobotę pojechałyśmy do PaniDoktor. PaniDoktor jest naszym weterynarzem zastępczym, mamy do niej zaufanie, więc ze spokojnym sercem pojechałam. Sara została przebadana na wszystkie strony - USG, biochemia, morfologia, a na koniec niestety zastrzyki. I zalecenie głodówki, a później lekkiego posiłku. W niedzielę wizyta kontrolna i kolejny zastrzyk, a poniedziałek - już ostatni. Oczywiście, Sarze już w niedzielę nic nie był

Paul Davies. Kosmiczny projekt.

Wydane przez Copernicus Center PRESS Jedną z wcześniejszych swoich książek, " Kosmiczną wygraną " Davies dedykował Johnowi Archibaldowi Wheelerowi, koryfeuszowi fizyki i swojemu mentorowi. Jak zapewnia Davies, Wheeler uwielbiał stawiać wielkie pytania, no i nie bał się zadawać wielkich pytań. Davies, idąc w ślady swojego mistrza, też stawia wielkie pytania i mocne tezy. Bardzo lubię, kiedy ludzie stawiają wielkie pytania i mocne tezy. Podoba mi się, kiedy Davies pisze: Problem ostatecznego źródła fizycznego wszechświata leży na granicy nauki. Wielu naukowców powiedziałoby nawet, że w ogóle wykracza on poza naukę. [s. 23] Podoba mi się ta teza, ale nie dlatego, że moja wiedza fizyczna skłania mnie do tego, by podzielać poglądy Daviesa; moja wiedza fizyczna jest marna, więc w tym przypadku chodzi o moją intuicję. W swojej książce Davies w sposób przystępny opisuje świat. Skoro rozumiem, o czym pisze (nie wszystko rozumiem, ale dużo rozumiem), to znaczy,

Duszka [*]

Umarła nam rok temu. W procesie umierania towarzyszył jej Z., mnie nie było. Żałuję każdego dnia, że mnie nie było. Ale jeszcze bardziej żałuję, że już Jej nie ma z nami.  Lubiłam te chwile, w których - gdy jeszcze Duszka była dzikuskiem i mieszkała w łazience - wędrowałam do niej, włączałam cichy dźwięk mruczenia kota i siedząc na podłodze czytałam co chwila popatrując na nią. Cieszyło mnie każde głaśnięcie, na które pozwoliła. Uśmiechałam się widząc jak wyciąga szyjkę próbując dojrzeć coś ze swojej kryjówki i jednocześnie nie opuszczać kryjówki. Rozśmieszała mnie wynosząc - swoim zdaniem - za duże kawałki jedzenia do przedpokoju i domagając się zmniejszenia porcji, bo ona jest damą i tak mocno to jej się buzia nie otwiera. A z drugiej strony - gdy widziała Sisi goniącą Gusię wpadała między nie, szeroko rozstawiała nóżyny i prychała na nie ostrzegawczo, niczym strażnik Teksasu. Doskonale wiedziałam, że oszukuje kiedy wracałam z pracy, a ona z miną zagłodzonego niewiniątka witała mnie

Karen Karbo. Księga stylu Coco Chanel.

Wydane przez Wydawnictwo Literackie Karen Karbo stworzyła historię Coco Chanel niejako od nowa. Zaczerpnąwszy fakty z bogatego życiorysu Coco zwraca uwagę czytelnika na te mało znane, a te, który jak sądzimy, znamy wszyscy, pokazuje w nowym świetle.  Co ciekawe, taka forma książki sprzyja lekturze i choć może po jej zakończeniu nie będziemy pamiętać znamiennych dla bohaterki książki dat, ale z pewnością zapamiętamy jej sposoby na oswajanie rzeczywistości. Bo jakże inaczej nazwać porady typu „Błędy przodków zrzucaj na karb namiętności”, „Zostań lokalną patriotką”, czy „Wykreuj się na romantyczną bohaterkę”? Autorka podsuwa czytelnikom także inne pomysły Chanel – wypisywanie swoich dobrych stron, bycie hojną i inne. Hasła – klucze, ale gdy czytamy ich opis okazuje się, że niewiele trzeba, by stać się kobietą z klasą, kobietą na wzór Coco Chanel. „Księga stylu Coco Chanel” to książka, którą warto mieć pod ręką. Mam przekonanie, że bez względu na to ile razy będziemy ją cz

Rytm życia

Z powodu lata i jego naturalnych objawów, czyli słońca i wysokoch temperatur, oraz z różnych innych powodów, trzeba nam było nieco przeorganizować codzienność. Poranny dźwięk budzika dla Wojtka oznacza, że za chwilę zostanie otwarte okno, więc wdzięczy się i domaga szybkości w działaniu. Sara budzi się powoli, podnosi, przeciąga i popatruje, czy to może już będzie jedzenie. Gusia, Nusia i Sisi owszem, otwierają oczy, ale nie wykazują żadnego zainteresowania tym, że wstaję. Bo one nie muszą.  Gdy na wpół przytomna spaceruję pomiędzy pomieszczeniami szukając psich woreczków, swoich okularów, butów, Sara zalega w przedpokoju i czeka cierpliwie. Reaguje dopiero na widok szelek, które zdemuję z wieszaka. Drocząc się ze mną, unika założenia szelek, by po chwili nadstawić łepetynkę i zamachać ogonem. Spacerujemy długo, chłonąc poranek w budzącym się do życia parku. Czasami spotykamy zające, czasami większe zwierzęta. Karmienie odbywa się w oddzieleniu. Pies je najczęściej w pokoju, koty zosta

Wojciech Cejrowski. Wyspa na prerii.

Wydane przez Wydawnictwo Zysk i S-ka Zachwyciłam się. Zachwyciłam, zauroczyłam i zaczęłam zazdrościć... "Wyspa na prerii" tchnie spokojem. Ze słów Wojciecha Cejrowskiego, piszącego jak zwykle w niesamowicie barwny, plastyczny, sposób, wyłania sie miejsce, w którym króluje prostota. Miejsce, w którym człowiek staje bezbronny wobec potęgi przyrody i jedynie to, co wypracowały sobie pokolenia przed nim daje mu gwarancję tego, że będzie umiał odnaleźć się w sytuacjach niespotykanych w innych, niż opisywany przez Autora kawałek Ameryki, częściach świata. Odkurzanie wiatrem, odwiedziny kojotów, rzucanie krzesłem w celu sprawdzenia stanu zaangażowania prac korników, listonosz i jego pigułki, bar, który gromadzi wszystkich i w którym wiedzą wszystko. Brzmi barwnie, prawda? A w książce znajdziecie mnóstwo tego, co można by wymieniać w podobnie hasłowy sposób. Czytałam "Wyspę na prerii" i zastanawiałam się, czy mogłabym tam żyć. Mogłabym:-) Szczególnie od