... zaczęliśmy od robienia bałaganu. Co w naszym wypadku oznacza czesanie pięciu zwierzaków i obcinanie pazurków czterem.
Na pierwszy ogień poszła Sara. Bo wiadomo, że jeśli nawet robi się z psem coś za czym pies nie przepada, to i tak on musi być pierwszy. Najpierwszy, przed innymi (vide: Boni i Raptor kłócą się o czesanie). Nadstawiła jeden bok, łaskawie pozwoliła poczesać ogon, a do czesania drugiego musiałam ją namówić, układając według moich potrzeb. Z Sary wyczesałam sierść wielkości średnich rozmiarów kota.
Kolejnym czesanym zwierzakiem była Sisi. Akurat miała życzenie, aby wpuścić ja do garderoby i podsadzić do szafki z obrusami, więc owszem wpuściłam do garderoby, a później niecnie posadziłam ją sobie na kolanach i pozbawiłam nadmiaru sierści. W połowie zaczęła się awanturować, marudzić, ale stosując argumentację - "Jeśli ja tego nie wyczeszę, ty będziesz musiała wylizać", udało mi się osiągnąć cel. Oczywiście, na koniec podsadziłam Sisi do szafki:-)
Zamknąwszy Sarę w pokoju z kociastymi i TŻ zawędrowałam do sypialni, gdzie pod kołdrą i kapą odpoczywał Wojtek. O dziwo, obcinanie pazurków odbyło się bez kłopotów, Wojtuś leniwie burczał, a czesanie - cóż... Nasze chłopczydełko jest tak chudziutkie, i ma tak "obcisłą" skórę, że niewiele było do wyczesywania.
Czesanie i obcinanie pazurków Gusi i Nusi wymagało ode mnie wyższego poziomu logistyki. Musiałam odseparować psa i zaczarować koty, żeby nie wydawały gniewnych dźwięków. Gusia protestowała tylko przy obcinaniu pazurków. Czesanie lubi, więc ułożyła się wygodnie i tylko co jakiś czas odwracała łepetynke, by sprawdzić, czy nie zamierzam przerwać. Z Nusią, jak zwykle, trzeba było zdecydowanie i nieco na siłę. Zaczęłam od pazurków i musiałam zrobić ze dwie przerwy, bo Nusia nagle próbowała przypominać węża, a gdy udaremniłam te zamiary, zaczęła prychać na mnie i próbować ugryźć. Z czesaniem było o niebo łatwiej. Nie tak idealnie jak z Gusią, ale względnie dobrze.
Teraz - po wypełnieniu niewielkiego kosza na śmieci sierścią zwierzęcych domowników - możemy przystąpić do sprzątania. Jasne bowiem jest, że nie wszystką sierść udało się zebrać, mnóstwo unosi się w powietrzu...
Komentarze
A co do porządków to podziwiam Twoje zdecydowanie i samozaparcie - rozprawić się z całą kocio-psią bandą to musiało zająć trochę czasu. I super, że tak się dają ładnie ogarnąć wszystkie :-)
dziękuję. A co do porządków - uznałam, że muszę ogarnąć zwierzyniec przed całą resztą, bo dawno ich juz nie czesałam i zaczęły się bardzo sypać.