Wydane przez
Wydawnictwo Zysk i S-ka
W rozdziale poświęconym powstaniu warszawskiemu Paweł Wieczorkiewicz podaje informację o tym, że Aneurin Beyan, jeden z przywódców Labour Party, opublikował na łamach „Tribune” artykuł zatytułowany „Kto zdradził Warszawę”. A profesor Witold Kieżun, warszawski powstaniec, mówi w wywiadzie, że w czasie wojny Polska została zdradzona przez Francję, Anglię i USA. Dodaje też: - „Gdy we wrześniu Amerykanie zrzucili broń, która trafiła przypadkowo na pozycje niemieckie, to w ten czas była wściekłość. Gdyby to 2-3 sierpnia, to Warszawa byłaby nasza”.
Nie wiem, czy gdyby Amerykanie dokonali zrzutu nie 18 września, tylko 2 lub 3 sierpnia, to Warszawa byłaby nasza. Wieczorkiewicz pisze, że przyjęta przez część sztabowców kalkulacja dotycząca powstania opierała się wyłącznie na przesłankach o charakterze politycznym i propagandowym, z pominięciem wszelkich argumentów natury militarnej. [s. 530] A zatem – czy ma istotne znaczenie to, kiedy Amerykanie dokonali rzutu?
Niesamowite wrażenie robi cytowana przez Wieczorkiewicza instrukcja z października 1943 roku. Jest to dokument autorstwa generała Kazimierza Sosnkowskiego, Naczelnego Wodza w latach 1943-1944, w której to instrukcji Sosnkowski pisze, że powstanie zbrojne byłoby aktem pozbawionym politycznego sensu i stwierdza: W obliczu szybkich postępów okupacji sowieckiej i przyjętej przez Sowietów metody gwałtów, presji i faktów dokonanych należy dążyć do zaoszczędzenia substancji biologicznej narodu w obliczu podwójnej groźby eksterminacji. [s. 533]
W przytaczanym już wywiadzie profesor Kieżun mówi: - To jest bardzo trudne do zrozumienia dla ludzi, którzy nie przeżyli Powstania. Jak myśmy się spotykali, to wspominając, mówiliśmy, że to były najpiękniejsze chwile naszego życia. A Wieczorkiewicz wskazuje źródła, wedle których generałowie Ludomił Rayski oraz Władysław Anders powstanie uważali za zbrodnię. [ss. 552-553]
Rozdział o powstaniu warszawskim był tym, który czytałam z największymi emocjami. Bo powstanie wywołuje emocje; dla jednych, poza wszystkim innym, było najpiękniejszym czasem w życiu, dla drugich, także poza wszystkim innym, było zbrodnią. Wieczorkiewicz stwierdza rzecz oczywistą, mianowicie, że oceny celowości ostatniego zrywu Armii Krajowej są do dzisiaj skrajnie rozbieżne. [s. 552] Sam zajmuje pozycję rzetelnego krytyka decyzji o wybuchu powstania w takich, a nie innych okolicznościach. Wieczorkiewicz w ogóle jest krytyczny, a przy tym rzetelny.
Książek historycznych raczej nie czytam. Co prawda zdawałam historię na maturze i to z powodzeniem :-) ale później odeszłam od historii dość daleko. Albo inaczej – czytam mnóstwo wspomnień i prac traktujących o poszczególnych, ściśle określonych kwestiach (jak choćby „Wschodniopruskość” Roberta Traby, wydaną przez Stowarzyszenie Wspólnoty Kulturowej „Borussia”, Olsztyn 2007), ale mam duże zaległości, jeśli chodzi o książki opisujące historię całościowo. Na Wieczorkiewicza skusiłam się, bo trochę go czytałam, a jeszcze więcej czytałam o nim, jako historyku kontrowersyjnym. I bardzo dobrze, że zdecydowałam się na tę książkę. Z mojego punktu widzenia dużym plusem tomu jest to, że autor nie pisze cięgiem historii w układzie chronologicznym, tylko ujmuje rzeczy tematycznie. Taki układ jest dla mnie, jako laika, dużym ułatwieniem. Myślę, że nie tylko dla mnie.
Komentarze
Po pierwsze nie było wtedy Francji w znaczeniu alianckim. Francja była po stronie Hitlera, a garstka Francuzów pod wodzą de Gaulle'a udawała, że tak nie jest. Po drugie Anglia, która zobowiązała się do pomocy Polsce była najmniej znaczącym w trój porozumieniu pomiędzy Rosją a USA. Prawda jest taka, że Anglia się po prostu nie liczyła w tych rozmowach. A ostatni kraj USA nigdy nic nie obiecywał Polakom. Amerykanie dołączyli do wojny późno i mieli własne problemy na wschodzie. Potrzebowali Rosji, aby po pokonaniu Hitlera uderzyła na Japonię. Nigdy nic Polsce nie obiecywali tak więc nie mogli jej zdradzić.