Wydane przez
Wydawnictwo Fabryka Słów
Dreszcza lubię za rzeczy nie do końca oczywiste dla innych wielbicieli. Lubię go za AC/DC, ale jest mi bliski wyjątkowo dlatego, że mieszkamy na tym samym osiedlu;-)
Bycie superbohaterem do łatwych nie należy. Codzienność, mimo, że osładzana przez uprzejmego i wciąż z lekka nadaktywnego kamerdynera, nie zawsze staje na wysokości wysokich wymagań Ryśka. Trzeba schodzić z wyżyn swoich muzycznych odjazdów, wydobywać się z ulubionego, nieco żulowatego, towarzystwa i ratować świat. Ech, męczące i - przyznajmy - nieco nużące...
Jakub Ćwiek ponownie, a może powinnam napisać, jak zawsze, czerpie hojną ręką z popkultury, wkładając w swoje książki tropy, wątki, które dla jednych są jasne od razu, innym trzeba je objaśniać, a jeszcze inne - taka prawda - zostaną dla niektórych nieczytelne.
O ile Rysiek mówiący z sarkazmem, że Ruch Autonomii Śląska zażyczy sobie wkrótce zrównania z ziemią Sosnowca jest dla mnie powodem do parsknięcia śmiechem (bo znam koloryt lokalnych animozji), tak już w przypadku jednaj z postaci przedstawionej na kartach książki, potrzebowałam przewodnika. Mowa o Yurim Drabencie, człowieku z krwi i kości, który oceniony okiem mojego przewodnika, jest podobny do swojego literackiego pierwowzoru.
Pozwoliłam sobie, chyba już po raz kolejny, na czytanie Jakuba Ćwieka, tak jak lubię - według swojego własnego, przyjemnościowego, klucza. I była to lektura wielce udana...
Komentarze
ja swoja przygodę z Ćwiekiem zaczęłam od "Ciemność płonie" - ta ksiązka zrobiła na mnie kolosalne wrażenie. Powodzenia!
Pozdrawiam serdecznie!
trudno odpowiedzieć inaczej - Kłamcę:-)