Kiedy jakieś dwa tygodnie temu mój Tata pytał przez telefon, czy będę na jego 65 urodzinach, a ja zapewniałam, że oczywiście będę, nie spodziewaliśmy się, ani on, ani ja, że Tata swoich urodzin nie dożyje. Zmarł nagle, 11 czerwca, a ja dowiedziałam się o tym wracając z pracy. Beznadziejnie jest wiedzieć w takiej sytuacji, że od domu rodzinnego dzieli cię blisko 600 km.
Od 10 dni jestem w rodzinnym mieście. Czytam nieco mniej, choć już dwa razy odwiedziłam bibliotekę, nie odgradzam się od dźwięków zewnętrznych podczas spacerów audioksiążką, bo te dźwięki to śpiew ptaków i szum poruszanych przez wiatr drzew. Jem warzywa z Maminego ogródka, brodzę po jeziorze, a mijając cmentarz wciąż nie chcę uwierzyć, że po raz pierwszy od kiedy tu zamieszkaliśmy mam na nim swój grób do odwiedzania.
Niedługo wrócę. Do codziennego świata, pisania, czytania, blogowych planów i pomysłów. Wrócę do Was. Ale teraz, jeszcze przez chwilę, pobędę "poza".
Komentarze