W tym roku na targi książki w Warszawie pojechałam z racji tradycji. Pierwszy raz zabrałam do Pałacu siostrzenicę, gdy miała 2,5 roku i teraz - gdy liczy sobie już 6,5 - nie mogłam sie nagle wycofać z krzewienia miłości do czytania:-)
Poruszanie się po targach z dwójką dzieci w wieku młodoszkolnym jest poważnym przedsięwzięciem logistycznym i składam gratulacje wszystkim rodzicom i opiekunom, którym się to udaje. Odnalezienie wśród rzeszy stoisk tej jednej, jedynej książki, którą się chce mieć na własność oraz sprawdzenie, czy może jednak nie byłoby lepiej mieć tej drugiej, która znajdowała się na stoisku leżącym idealnie po drugiej stronie korony stadionu może przemienić spokojne wizytowanie targów w szaleńczy galop od stoiska do stoiska. Na szczęście na płycie stadionu były wielkie kolorowanki (13'), które okazały sie być równie atrakcyjne jak oglądanie książek.
Udało mi się przywitać z kilkoma sympatycznymi osobami, obejrzeć kilka interesujących książek, a gdy już zrobiło się zbyt głośno, zbyt gorąco i zbyt tłocznie uznałyśmy, że pora opuścić stadion. Podsumowując - cieszę się, że byłam w Warszawie.
Komentarze
jest motywacja do odkładania pieniędzy do skarbonki:-)
M,
pewnie tak, ale mam rzadko okazję próbować, więc tym wiekszy był mój "szok" :-)
Notatnik Kaye,
na szczęście byłyśmy we dwie na dwoje dzieci:-)
Piotr,
wszystko przed Tobą; życzę powodzenia!
stoiska były głównie na koronie stadionu. Na płycie część rozrywkowa:-)