Pamiętacie - wspominałam czas jakiś temu o sesji zdjęciowej, w której Sisi i Gusia promowały nowe typy drapaków. Niedawno dostałam zdjęcia i nieustająco się nimi zachwycam:-) Gusi bardzo spodobał się większy, okrągły drapak. Tak bardzo, że gdy zaproponowałam fotografowi zmianę drapaka, to Gusia się obraziła i schowała za płytami wysłaniającymi. Z tego też powodu na drugim drapaku prezentuje się tylko Sisi. Przyznacie, że prezentuje się uroczo? Na plus panu fotografowi należy przyznać to, że był pieczołowicie przygotowany - hojnie posypywał kocimiętką drapaki, doskonale zabezpieczył wszelkie wyjścia ze studia fotograficznego, itp. Od chwili sesji w naszym domu króluje nowy drapak i wszystkie koty chętnie z niego korzystają. Jest na tyle stabilny, że i nam zdarza się na nim przysiąść.
22 lutego, bardzo wcześnie, bo kilka godzin przed świtem, wyruszyłyśmy z Sarą w długą podróż na Mazury. Nie uprzedziłam Rodziców, bo nie chciałam, żeby się martwili - umówiłam się tylko z Siostrą na wspólny spacer i kawę w Warszawie. Szaszka szalała z radości, Sara wykazała umiarkowane zainteresowanie, a na ich dwóch można przeprowadzać szkolenia pt. " Czym różni się husky od malamuta?".
Podpatrzyłam jak wyglądają maty zabezpieczająco-podróżne, poświęciłam koc i Sarka miała miękko i wygodnie. Jak widzicie - jechała przypięta do pasów bezpieczeństwa. Pieska głównie spała, choć były chwile, w których coś ją zainteresowało na tyle, by wyglądać za okno. Oczywiście zatrzymywałyśmy się po drodze kilka razy, na krótsze i dłuższe spacery.
Pierwszy poranek spędziłyśmy wędrując wzdłuż wody. Sara była zafascynowana szronem, wodą, kaczkami, nowymi zapachami.
Sara idealnie zidentyfikowała Mamę, jako osobę, która rządzi Domem i Kuchnią. Podczas posiłków wpatrywała się w Mamę miłosnym wzrokiem, a kuchnię opuszczała tylko wtedy, gdy opuszczała ją Mama.
Najdłuższy spacer urządziłyśmy sobie pewnego wieczoru - zamarzyło mi się, że powędrujemy nową promenadą, którą jeszcze nie miałam okazji iść. Szłyśmy, biegłyśmy i obydwie byłyśmy bardzo szczęśliwe.
Codziennie byłyśmy w lesie i nad jeziorem. W lasach Sara węszyła, szukała, chłonęła świat węchem. Na zamarznięte jeziora patrzyła bez zainteresowania. Mam nadzieję, że uda się nam przyjechać też latem i będziemy wspólnie pływać.
Wczoraj okazało się, że z Mazur Sara przywiozła nieproszonego gościa - Z. wyciągnął wczoraj z psiego karku kleszcza. Mam nadzieję, że to jedyna niemiła niespodzianka, a kleszcz nie był nosicielem choroby. Na wszelki wypadek obserwujemy zachowanie Sary i wkrótce założymy jej obrożę.
Podczas wyjazdu znalazłam dom, w którym - o czym jestem przekonana - żyłoby się nam wszystkim długo i szczęśliwie. Myślimy o nim intensywnie. Wy też pomyślcie, proszę, może się nam spełni:-)
Komentarze
A wspomnienie z wyjazdu - przepięne! Wygląda na to, ze fantastycznie spędziliście czas. A co do ostatniego zdjęcia. Marzenie...
Cudowne! Trzymam kciuki!
Sara śliczna jest, a sesja zdjęciowa Kotek nieziemska :)!