W tym roku nie obchodzę okrągłej rocznicy urodzin. Jednak, z nieznanych mi powodów, odczuwam coś na kształt przełomu, który dotychczas kojarzył mi się właśnie z nastaniem kolejnej dziesiątki życia. Objawy tego stanu są zabawne. Oprócz tego, że w sklepach kosmetycznych zaczynam spoglądać na półki z kremami opisane inną, niż dotychczas używaną przeze mnie, liczbą, mam również objawy, jak je określę, książkowe.
Coraz częściej myślę o książkach, które już czytałam. I to nie rok, dwa lata temu, ale lat temu kilkanaście lub kilkadziesiąt. Zaczynam myśleć o lekturach z czasów, w których poznawałam klasykę literatury, kiedy zachwycałam się nowym sposobem pisania, nowym, wizjonerskim traktowaniem rzeczywistości (oczywiście, nowym dla mnie). Jestem ciekawa, czy moje ówczesne emocje związane z tymi lekturami odżyłyby i dziś. Jednocześnie odczuwam coś na kształt obaw, że tak by się nie stało. I to chyba powstrzymuje mnie przed tym, by ponownie czytać Huxleya, Millera, Kafkę, Saramago, Tofflera, Prusa, Manna i innych. Odważyłam się jedynie powrócić do książek Lucy M. Montgomery i Hugha Loftinga.
Odwiedziłam wczoraj kilka bibliotek. Mimo, że w dni powszednie biblioteki są czynne na tyle długo, bym zdążyła je odwiedzić po pracy, najbardziej lubię urządzić sobie biblioteczny dzień w sobotę. Mam wówczas dużo czasu, nie muszę się spieszyć i mogę oddać się przyjemności wędrowania między półkami. Z wczorajszej wyprawy przywiozłam książki widoczne na powyższym zdjęciu.
Domek trzech kotów - ta książka "chodziła" za mną już od pewnego czasu. Nie szukałam jej jednak w bibliotekach, czekałam aż sama się pojawi. Pojawiła się wczoraj.
Odmieńca polecała Padma. Nie mogłam nie pożyczyć:-)
Na To nas pociąga miałam chęć już dawno, ale dopiero teraz udało mi się wypożyczyć tę książkę. Choć z pewnością bliżej mi do kryminałów, o których Bernadetta pisała w swojej poprzedniej książce, niż do seriali opisywanych w tej, bardzo lubię sposób w jaki blogowa koleżanka opisuje medialną rzeczywistość.
Zagubieni w tundrze kanadyjskiej to wynik rozmów domowych na temat Farleya Mowata. Skoro zachwyciłam się jego książką "Nie taki wilk straszny", to czemu nie sięgnąć po kolejne książki?
Pusty dom to lektura do autobusu. Potrzebuję czegoś lekkiego - w fabule i wadze.
Plaża Babylon to też wynik czytania Miasta Książek.
Książka o Mrożku jest lekturą niezbędną do napisania tekstu na zamówienie.
O Projekcie szczęście opowiadała mi Siostra. Jej się podobało, więc i ja spróbuję.
Strażnik trumny to lektura wybrana przy półce - zaintrygował mnie opis na okładce.
Czarowne życie też wynika z polecanki Padmy.
Wracacie do książek dawniej czytanych? Do książek, które jak czujecie, ukształtowały Wasz sposób patrzenia na świat, na samych siebie? Czym kierujecie się wybierając książki w bibliotekach?
Komentarze
Pozdrawiam :>
:-)
Aneto,
mam zamówienie na tekst z tej konkretnej książki;-)