Jesteśmy, choć w Sieci jakoś mniej. Dużo spacerujemy, dużo czasu spędzamy z kotami - łapiemy każdą wolną chwilę, którą możemy im poświęcić. A przecież czas wypełnia też praca, domowe obowiązki, jakieś zobowiązania, spotkania, jednym słowem wszystko to, co przeszkadza w tym, by otoczyć się zwierzyńcem i być tylko z nim.
Szukając zdjęć w poczcie znalazłam kilka, na których jest Sisi, maleńtas.
Czasami zastanawiam się jak Sisi przyjmuje pojawianie się kolejnych zwierząt w naszym domu, a osobliwie - jakie emocje budzi w niej pojawienie się Sary. Oczywiście, na każdego z kotów zwracamy uwagę i dostrzegamy to, jak reaguje na psa, ale przecież nie umiemy wejść do ich głów i przekonać się w 100% o tym, co czują.
Sisi najczęściej śpi na koszu na pranie. Zajęła miejsce Duszki, być może z racji wieku się jej to miejsce należy i nikt specjalnie nie protestuje. Owszem, przychodzi do pokoju, ale już raczej z nami nie śpi. Wcześniej nie zdarzało się jej to zbyt często, a jeśli już to raczej spała wtedy, kiedy spał Z. - wtulona w niego tak jak na jednym z powyższych zdjęć.
Gusia, która najszybciej przeszła do porządku dziennego nad obecnością psa, dziś złości się, gdy Sara podchodzi do niej, ucieka z moich kolan na widok zbliżającego się psa, a zastana na drapaku, czy szafce tłucze Sarę po kufie. Nie ma już jednak tej pewności, którą miała wcześniej, tej, która pozwalała jej za każdym razem wchodzić na moje kolana.
Nusia, która tez nie oszczędza łap w okazaniu psu, że nie życzy sobie jego obecności, owszem przebiega przed nosem Sary, ale równie chętnie kładzie się na środku pokoju brzuchem do góry. Śpi z nami i nic nie robi sobie z psiego zainteresowania. A gdy Sara próbuje ją przepłoszyć ze stołu, czy oparcia wersalki, wtedy zaczyna iść bardzo, bardzo wolno...
Wojtek często spotyka się z Sarą nos w nos. Ale równie często ucieka przed nią i na nią syczy. Raczej jej unika, ale z drugiej strony - gdy zbliża się pora kolacji stojąc na progu kuchni głośno domaga się jedzenia nie bacząc na psa. Śpi najczęściej w sypialni, na drapaku, ale lubi też polegiwać na parapecie w pokoju, tuż obok pracującego Z.
A co myśli Sara? Biega za kotami i macha ogonem. Stoi i nadal macha, gdy Nusia i Gusia trafiają w jej głowę. Denerwuje się tylko, gdy któryś w kotów pojawia się na stole ( bo być może jest tam jakieś jedzenie). Biegnie sprawdzić, co robimy z kotami, gdy się nad nimi pochylamy, gdy je całujemy, głaszczemy, czy bierzemy na kolana. Ze względu na nią nie bierzemy kotów na ręce - próbuje wówczas podskoczyć i sprawdzić, co się dzieje.
Są chwile, w których zastanawiam się, czy nie unieszczęśliwiamy zwierząt każąc im mieszkać z nami i sobą wzajemnie. Przecież nie pytamy ich o zgodę, nie ustalamy z nimi nowych mieszkańców, nie ustalamy tego, co się z nimi dzieje. Autorytatywnie decydujemy o ich życiu. A co jeśli nasze decyzje są złe?
Komentarze
Ciekawe są te interakcje kot-pies... :), u nas był najpierw pies, a później koty, więc trochę to inaczej przebiegało...
Być może koty i Sara się dogadają i polubią?
my nie mamy warunków do wypuszczania kotów to i nie mamy takich dylematów. I całe szczęście... Mam nadzieję, że się dogadają:-)
Anais,
a czy bycie homo sapiens daje nam prawo o decydowaniu o innych zwierzętach?
Wilddzik,
ano nigdy...
Kwiaciarenko,
możemy tylko obserwować zachowanie i po nim sądzić.