Wydane przez
Wydawnictwo Fabryka Słów
Pierwszą książkę o Achai przeczytałam w kwietniu 2011 roku. Od tamtej pory z przyjemnością sięgam po kolejne tomy wychodzące spod pióra (?) Andrzeja Ziemiańskiego, a te dotyczące Achai i jej cesarstwa szczególnie mnie cieszą.
Tom III, o którym piszę, liczy sobie 798 stron. Przyznacie - poważna lektura. Ale gdyby nie to, że uwielbiam czytać na leżąco, przed snem, a to wymaga dzierżenia książki w powietrzu, nie zauważyłabym dużej objętości historii - tak mnie ona pochłonęła. Aż zła byłam, że muszę wychodzić z domu zamiast dalej czytać;-)
Opisywanie fabuły przy tak rozbudowanym cyklu wydaje mi się zadaniem wyjątkowo karkołomnym. Co jeśli pisząc zdradzę coś, czego ktoś mający za sobą lekturę II tomu się nie spodziewał? Chcę jednak zwrócić Waszą uwagę na kilka rzeczy. Jedną z nich jest sposób podejścia do żołnierza, który Polacy traktują jak rzecz oczywistą, a dla oficerów wojsk cesarstwa, zdaje się być objawieniem. O co chodzi? O to, że żołnierz lepiej walczy jeśli ma ciepło, ma co jeść, a śpi w suchym i osłoniętym od wiatru miejscu. Banał, prawda?
Inną kwestią jest budowanie legendy. Shen, którą ścigano, za sprawą umiejętnie rozpuszczanych plotek stała się kobietą - zjawiskiem, wojownikiem - nadzieją na lepsze życie, sprawiedliwszą przyszłość i wszystko to, za czym wielu tęskni, a niewielu umie nazwać.
Choć akcja powieści toczy się, bo coś się jednak na tych niemalże 800 stronach dziać musi, nie otrzymujemy w książce rozwiązania intrygujących kwestii. Pod koniec powieści zaczynają wyłaniać się znaczące sygnały, ale zostajemy zatrzymani w pół kroku, bez poznania ostatecznych odpowiedzi na rodzące się podczas lektury pytania.
Lubię sposób w jaki Andrzej Ziemiański tworzy swoich bohaterów. Choć tym razem Krzysztof Tomaszewski, który wahał się, czy ma większą chęć na bliższą znajomość z Wyszyńską, czy Kai, nieco mnie irytował.
Czarny rynek, szpiedzy, wykorzystywanie zdobyczy technologicznych po to, by mieć nad kimś przewagę, to coś co znane jest nie tylko z powieści. Ale i w tym przypadku pisarz doskonale sobie poradził z osadzeniem wszelkich machlojek i nieprawidłowości regulaminowych w fabule powieści.
Z "Pomnikiem Cesarzowej Achai" jest tak, że gdziekolwiek by otworzyć książkę, tam można zacząć opisywać swoje z nią związane wrażenia. Stąd też możliwe jest, że to, co napisałam powyżej wydaje się Wam chaotyczne. Wielość wątków i ich przeplatanie nie daje mi szansy na to bym bardziej spójnie napisała o tym, co przeczytałam. Ważne chyba - w ostatecznym rozrachunku jest to - że kolejny raz Andrzej Ziemiański przykuł mnie do swojej książki i zaintrygował na tyle, bym chciała przeczytać, zapowiadany w wywiadach, IV tom powieści.
Nieprzekonanych odsyłam do lektury fragmentu, a tych, którzy jeszcze nie mieli okazji czytać Achai do zapoznania się z cyklem. Wszak:
Komentarze