Fabuła książki "Mróz" Marcina Ciszewskeigo wydawała mi się interesująca. Włączyłam pierwszy fragment wczoraj i w 45 sekundzie usłyszałam coś, co zniechęciło mnie do dalszego słuchania. Tego sympatycznego kundelka o imieniu Szrek pół godziny wcześniej wziął ze schroniska. Po rekonesansie otruł go za pomocą cyjanku zawiniętego w plaster szynki, po czym zakopał daleko od celu. [Czas: 0’45” – 0’58”] Może jestem naiwna ze swoją wiara w potęgę słowa pisanego/czytanego, ale uważam, że przechodzenie do porządku nad tego typu sytuacjami opisanymi w literaturze, stwarza przyzwolenie, by zachowywać się tak jak Wojciech L . lub właściciel tego psa. A ja się na takie coś nie godzę.
O czytaniu, książkach, pisaniu. O tym co warto i z kim poczytać. O zwierzakach, bez których dom staje się nudny. O życiu, po prostu:)