Zaskoczył mnie ten film. Historia w nim opowiadana była dość ciekawa, jednak efekt ostateczny był - niestety - rozczarowujący. Może to wina doboru aktorów?
Matt, pracujący na poczcie, czuje się przytłoczony wieloma listami do Świętego Mikołaja. Gdy dostrzega, że w firmie pojawiła się nowa pracownica, ze zdumieniem dowiaduje się, iż jest tu ona po to, by odpisywać na dziecięce listy, by wcielać się w Mikołaja.
Jeden z listów, który trafia do rąk Kirsti, został napisany przez bratanicę Matta, która martwi się, że odkąd wujek stał się jej jedynym opiekunem, posmutniał i nie ma nikogo bliskiego. Emily prosi Mikołaja o sympatyczną dziewczynę, w której zakocha się Matt.
Na drodze ku rodzącej się sympatii między Kirsti i Mattem staje szef cierpiący na manię wielkości i prześladowczą i choć całość - jak to w filmach świątecznych - dobrze się kończy, trzeba być wytrwałym widzem, by ujrzeć napisy końcowe.
Komentarze