Przejdź do głównej zawartości

Królowa Ludzkich Serc

Nadużywane w przypadku Lady Di określenie "Królowa Ludzkich Serc" wydaje mi się jak znalazł w chwili, w której dzień po śmierci Joanny Chmielewskiej piszę o niej. Media, blogi, portale społecznościowe wybrzmiewają głosem ludzi, dla których twórczość Joanny Chmielewskiej była początkiem przygody literackiej, była tej przygody kontynuacją i lekturą, która umiała (niczym dobrze wychowany człowiek) się znaleźć w każdej chwili, a już osobliwie w chwili, gdy człowiekowi było jakoś smutno i źle. Bo jakże się martwić czymkolwiek wobec nieustraszonej Joanny uwięzionej w lochu? Jak narzekać na wczesne pobudki, gdy ulubiona postać literacka przed wschodem słońca podąża na plaże, by z zimnego morza wydobywać bursztyny? I po się przejmować drobiazgami, gdy tu obok, np. na nieodkrytym dotychczas strychu, może na nas czekać mnóstwo atrakcji?

Pierwszą książkę Pani Joanny, "Zwyczajne życie", kupiłam mając lat 9. Czas jakiś później, czytając "Większy kawałek świata" podziwiałam Mazury nie wiedząc jeszcze wówczas, że tam będę mieszkała i ów kawałek świata uznam, że swój.

Poznawałam stopniowo poszczególne książki, część kupowałam, część dostawałam; jedną - tę najstarszą - dostałam w szkolnej szatni, bo zawieruszona czekała już długo na kogoś, kto ją przygarnie. Pokochałam bohaterów: pomysłowe nastolatki, upiornie energiczne dzieci i ich psa, Joannę, która z pewnością ukształtowała moje poglądy na wiele spraw, pracowników biur i mieszkańców lasu.



Na półce książki Joanny Chmielewskiej sąsiadują z Agathą Christie i Huhg Loftingiem. To, moim zdaniem, dobre towarzystwo...


Jeżdżąc do Warszawy mijałam wielokrotnie znak drogowy wskazujący miejscowość o nazwie Wieczf. Kośc. Byłam w Kątach Rybackich, gdzie dzik zajrzał mi do auta, a na plaży w Jantarze zbierałam bursztyny na nalewkę.

Sięgnę pewnie wkrótce znów po książki Joanny Chmielewskiej. Na szczęście zostały nam książki...

Komentarze

Jeżanna pisze…
Mam identyczne wydanie "Wiekszego kawałka świata" - jak to miło zobaczyć je u kogoś na półce!:)
Dziwnie i przykro uświadomić sobie, że nie przeczyta się już żadnej nowej książki p. Joanny. Na szczęście jej dorobek literacki jest tak duży i tak żywotny, że przetrwa jeszcze niejedno pokolenie czytelników.
Pani Agnieszka pisze…
Też zrobiło mi smutno. Książki Pani Joanny towarzyszyły mi od nastoletnich lat. Czytałam nawet w trakcie matur "Wszystko czerwone" (kolejny raz) bo było dla mnie wytchnieniem.Ostatnio trochę rzadziej zaglądałam do jej twórczości, ale nie zapomniałam zdziwionych spojrzeń ludzi w pociągu, gdy zaśmiewałam się nad jej kryminałami.
rr-odkowa pisze…
Ja też myślę, że najlepszym uczczeniem Jej pamięci, będzie lektura jej książki. Mam ochotę na jedną z najstarszych książek. Może właśnie będzie to "Zwyczajne życie", kupione niedawno w antykwariacie, którego właścicielka jest wielką fanką Joanny Chmielewskiej.
Ps. Imponująca kolekcja książek :)
liritio pisze…
Nie miałam pojęcia, jestem w trakcie przeprowadzki i wieści ze świata do mnie nie docierały od tygodnia... I w ogóle, ale jak to :(
xrajka pisze…
Mnie książki nie porwały. Czytać się da, ale nic nadzwyczajnego
Mnie też sie smutno zrobiło na duszy, kiedy przeczytałam, że p. Joanna nie żyje (tym bardziej, że i - jeszcze bardziej ukochany - Edmund Nizurski też niedawno odszedł...)Ileż ja sie nachichrałam nad jej książkami jako dziewczyna:)

Najbardziej lubiłam "Całe zdanie nieboszczyka" i "Większy kawałek świata". O tych najnowszych nie chcę pamiętać...

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...