Przejdź do głównej zawartości

Tomasz Białkowski i kainiści

Wydane przez
Wydawnictwo Szara Godzina


W 2004 roku na terenach dawnych Prus Wschodnich dochodzi do morderstw, które łączy jeden element: motyl jedwabnika wkładany ofiarom do ust. Pawłowi Werensowi, warszawskiemu dziennikarzowi pochodzącemu z Olsztyna, zostaje powierzone zadanie przygotowania artykuły. Gdy mężczyzna zaczyna interesować się mordercą nieoczekiwanie otrzymuje wsparcie swojego stryja, a wspólne szukanie motywu morderstw prowadzi Pawła i starszego pana do odkrycia niepokojącej tajemnicy z przeszłości.

Bałam się tej książki. Okładka działała na mnie tak sugestywnie, że odczuwałam lęk przed zgłębieniem treści tego, co pod okładką. Gdy już jednak zaczęłam czytać, a na kartach powieści zaczęły pokazywać się miejsca dobrze mi znane, poczułam, że choć Tomasz Białkowski tworzy fikcję literacką, to miejsce w jakim osadził bohaterów swojej powieści idealnie się nadaje jako tło to mrocznej, kryminalnej powieści.


Książka, w której Paweł Werens opisał swoją walkę z kainistami przyniosła mu rozgłos i pieniądze. Nie zagwarantowała jednak spokoju; osoba, z którą - jak sądził Paweł - dziennikarz już wygrał, przygotowała się dobrze do zaprezentowania pełni morderczego kunsztu.

Tym razem powieść rozgrywa się w dwóch miastach: Gdańsku i Olsztynie, a dziennikarzowi zaczynają pomagać podkomisarz Adam Dera będący zastępcą naczelnika Wydziału do Walki z Przestępczością przeciwko Życiu i Zdrowiu Komendy Policji Miasta Olsztyn oraz doktor Lena Lipska pracująca w Katedrze Teologii Biblijnej.


W "Królu Tyru" bohaterowie opuszczają Olsztyn i udają się, za zdymisjonowanym Adamem Derą, do niewielkiej miejscowości noszącej nazwę Banie Mazurskie. W niedalekiej odległości od nowego miejsca pracy Adama Dery znajduje się jedyny w Polsce grobowiec w kształcie piramidy i to tu zawiązuje się powieść; oczywiście morderstwem.

Jako że wakacje spędzam niedaleko Rapy zdecydowałam się przybliżyć Wam miejsca, które opisuje Tomasz Białkowski.

1. Krótka historia piramidy.

2. Książka z piramidą w tle.
3. Piramida z bliska (a).
4.  Piramida z bliska (b).
5.  Piramida z bliska (c) - to w tym grobowcu znaleziono martwego człowieka, mimo zamurowanych drzwi i krat w oknach.
6.  Piramida z bliska (d).
7. Piramida z oddali. Podobno przechodzące w tym miejscu linie promieniowania geomantycznego powodują, że nie ma tam żadnych komarów.
8. Banie Mazurskie i reklama baru "Młyn".
9. Tych lodów Adam Dera z pewnością nie jadł; akcja powieści rozgrywa się zimą. Ale jeśli kiedykolwiek będziecie w Baniach Mazurskich spróbujcie ich koniecznie.

10. Jeden z gospodarzy mieszkający w Baniach Mazurskich tworzy rzeźby z niepotrzebnego sprzętu AGD. Tego w książce nie ma, ale pokazuję jako ciekawostkę.

11. Poczta - jedyny poza Urzędem Gminy - urząd w Baniach Mazurskich.
12. Budynek, w którym pracował Adam Dera. Ze zgrozą powitałam wiadomość, że w Baniach Mazurskich już nie ma posterunku.


13. Urząd Gminy.
14. Mapa gminy.
15. Mapa powiatu, w skład którego wchodzą Banie Mazurskie.
16. Nie wiem, w którym domu mieszkał Adam Dera, ale ten złapał mnie za serce...

Wycieczka śladami bohaterów książki Tomasza Białkowskiego bardzo mi się podobała, a to, że znam miejsca przez niego opisywane sprawiło, że książkę czytało mi się znakomicie. Przeszkadzała mi tylko jedna rzecz (jak się później dowiedziałam moje wrażenia podzielają bibliotekarki z regionu). W książce pojawia się odmiana nazwy miejscowości nieużywana w najbliższej okolicy. Autor pisze "jedziemy do Bani Mazurskich", a tu mówi się "jedziemy do Bań Mazurskich". Może ktoś z polonistycznym wykształceniem wyjaśni jak być powinno? Czy stosuje się, jako poprawną, formę używaną lokalnie, przez autochtonów, czy formę literacką?

Okazuje się, że nie tylko Katarzyna Enerlich pisze o Mazurach. Robi to także Tomasz Białkowski i choć tworzy powieści kryminalne, a nie obyczajowe, zachęca do odwiedzania swoich ukochanych stron równie mocno jak wspomniana autorka.

Zachęcam do lektury.

Komentarze

natanna pisze…
fajny post. Ten dom Dery czy tez nie urokliwy bardzo. Sama bym w takim pomieszkała. Czytałam "Kłamcę" i jestem na etapie pisania postu o książce. Intrygujący wątek kryminalny, trochę wiedzy historycznej i biblijnej a także geograficznej dało w sumie ciekawy i dobrze czytający się kryminał.
natanna pisze…
Miało być "jest urokliwy" - jakis chochlik klawiaturowy.
xrajka pisze…
Świetne zdjęcia, ale fajnie musiało być.
Monika Badowska pisze…
Aleks andro,
było:-)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...