Sławomir Cenckiewicz, Adam Chmielecki, Janusz Kowalski, Anna Karolina Piekarska. Lech Kaczyński. Biografia polityczna 1945-2005.
Wydane przez
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Nie przeczytałam jeszcze całej książki (która z bibliografią oraz indeksem osobowym liczy sobie 1024 strony) ale przeczytałam dużo, w tym cały rozdział poświęcony prezydenturze Lecha Kaczyńskiego w Warszawie (ten rozdział ma 200 stron). Książka jest tak obszerna (a to dopiero pierwszy tom, obejmujący biografię Kaczyńskiego do roku 2005), że mam kłopot z tym, co napisać, bo materiał jest ogromny. W tej sytuacji zrobię tylko kilka refleksji ogólniejszej natury. Po pierwsze książka jest kapitalną dokumentacją biografii politycznej prezydenta Polski, więc jest ważna, tym bardziej, że chodzi o prezydenta ulepionego z innej gliny niż pozostali prezydenci sprawujący urząd od roku 1989. W ostatnim tekście tomu, umieszczonym już po aneksach, Sławomir Cenckiewicz cytuje Wojciecha Chudego („Kłamstwo jako metoda. Esej o społeczeństwie i kłamstwie”), który pisze tak:
Najważniejszym momentem przeciwstawienia się kłamstwu polityki i promowania prawdy w tej dziedzinie jest osobista decyzja, aksjologiczny wybór, jakiego dokonuje polityk angażujący się w życie publiczne. [s. 959]
W miarę jak czytam książkę, coraz lepiej rozumiem osobiste decyzje Lecha Kaczyńskiego, coraz lepiej rozumiem aksjologiczne wybory, których dokonywał. Nie da się pojąc tych kwestii opierając się tylko na przekazie mainstreamowych mediów.
Druga refleksja. Lech Kaczyński ma niesamowity dorobek. W rozmowie z Łukaszem Warzechą odpowiadając na pytanie o to, które z doświadczeń w największym stopniu predestynowało Lecha Kaczyńskiego do kandydowania na urząd prezydenta państwa, Kaczyński mówi:
Tylko ich suma. Fakt, że życie przeciągnęło mnie przez niemal wszystkie możliwe rodzaje działalności: od członka nielegalnego związku zawodowego, poprzez związek legalny, poprzez doświadczenie parlamentarne – byłem senatorem, a także jako poseł przewodniczącym dwóch komisji sejmowych – aż po kierowanie różnymi instytucjami o bardzo odmiennym charakterze. To wszystko dało mi kwantum doświadczeń, którym może się w Polsce pochwalić niewielu polityków.
Refleksja trzecia. Trudno znaleźć polityka, który w mainstreamowych mediach był przedstawiany w tak wredny sposób, w jaki przedstawiany był (i jest) Lech Kaczyński. Weźmy te wszystkie telewizyjne programy publicystyczne (a po prawdzie – quasi publicystyczne), w których występują rozmaici ludzie potrafiący stwierdzić tylko to, że Lech Kaczyński jako prezydent Warszawy wybudował Muzeum Powstania Warszawskiego, ale poza tym niczego dla stolicy nie zrobił, a jeszcze inwestycje wstrzymał. Dzisiaj w nocy przeczytałam rozdział traktujący o prezydenturze Lecha Kaczyńskiego w Warszawie i jestem pod wielkim wrażeniem tego, że ten człowiek zdecydował się podjąć orkę na aż takim ugorze. O tym, jaki to był ugór, jakie pieniądze wchodziły w grę, jakie obowiązywały mechanizmy, każdy może sobie poczytać – to tylko 200 stron, a zatem żadna cena za to, żeby nie dać się nabierać na banały i kłamstwa wygłaszane w telewizorach.
Cenckiewicz we „Wstępie” napisał o Lechu Kaczyńskim:
Jego dorobek i życiorys stały się po części fragmentem politycznego kłamstwa, które trawi polskie życie zbiorowe po 1989 r. [s. 12]
Cenckiewicz ma rację, bo tu chodzi właśnie o polityczne kłamstwo. I trzeba czytać książki takie, jak ta, o której piszę, żeby móc wyrobić sobie własne zdanie, żeby mieć jak najpełniejszy obraz problemu. Erudycja jest pierwszym i fundamentalnym krokiem ku temu, żeby ten możliwie najpełniejszy obraz mieć.
Komentarze
Ale trzeba takie książki czytać by się kłamstwu nie dać. Żal, że w naszym społeczeństwie takie osobistości życia politycznego jak Lech Kaczyński nie znajdują uznania, ale mam nadzieję, że historia inaczej go potraktuje.)
podzielam Twoją nadzieję.
Artur,
musisz:-)
Beata,
moim zdaniem - tak.
Książka jest długa, ale myślę, że warto zadać sobie "trud" przeczytania jej. Szkoda tylko, że ci, którzy najbardziej opluwają śp. Lecha Kaczyńskiego nigdy nie zapoznali się z jego dorobkiem.
Pozdrawiam,
Bartek
najłatwiej opluwać w oparciu o to, co można znaleźć w mainstreamie, trudniej - przeczytać 1024 strony dobrze opracowanej książki i umieć się do niej odnieść.