Przejdź do głównej zawartości

Niedzielnik nr 43


Miniony weekend spędziłam w rodzinnych stronach. Na podróż pociągiem przygotowałam się niczym na bój: trzy książki i trzy audioksiążki. Przeczytałam 1,5 książki, słuchać nic nie zdążyłam. Jak każdemu, kto mieszka daleko od miejsca, z którym czuje się najsilniej związany, "rodzinne strony" rozciągają mi się na wiele kilometrów. To już nie tylko miasto, w którym dorastałam, ale niemalże całe województwo:-)

 (Muszla św. Jakuba)




Od pewnego czasu książki, co do których mam pewność, że nie będę do nich wracać, oddaję do zbiorów biblioteki mojego rodzinnego miasta. Dwa razy do roku książki transportuje Tata, a raz do roku mnie się udaje pospacerować wśród regałów pamiętanych od dzieciństwa. W ramach swoistej wymiany do biblioteki przynoszę książki wydane w ostatnim roku, dwóch, a wynoszę książki wiekowe, czekające na czytelników w kartonach kiermaszowych, kosztujące 50 groszy albo złotówkę. Tym razem upolowałam:


Ostatnio dużo się mówi o tym jak traktujemy zwierzęta. Cieszą mnie te rozmowy, mam nadzieję, że stanowią przyczynek do zmian w postawach ludzi. Polski rynek wydawniczy dotrzymuje tempa dyskusjom i prezentuje czytelnikom coraz to nowe publikacje traktujące o hodowlach, czy działaniach doświadczalnych w ujęciu etycznym. Oprócz rewelacyjnych książek Temple Grandin (1, 2), Petera Singera (1, 2), zauważyć trzeba publikację nt. statusu zwierzęcia w ujęciu filozoficznym i prawnym oraz to, co ukazało się ostatnio:


Z Targów Książki dla Dzieci w Krakowie przywiozłam sobie kolejną część Elfa. Tym milszą mi, że napisałam do niej tekst na okładkę.


Kiedyś, wczesną wiosną, obiecywałam sobie zrobienie porządków na regałach przed Wielkanocą. Święta dawno minęły i porządek na regałach również. Tym bardziej, że ostatnio cześciej, niż wcześniej bywam w bibliotekach, i dzięki temu, do domu trafia naprawdę dużo książek. Cierpię ostatnio na nienasycenie książkowe:-)

Komentarze

Unknown pisze…
Podróż w sentymentalne strony, piękne zdjęcia :) Podziwiam, że oddajesz przeczytane książki, bo ja z żadną nie potrafię się rozstać. A co do traktowania zwierząt, jestem wegetarianką i mam nadzieję, że kiedyś traktowanie zwierząt zmieni się na lepsze. zapraszam http://qltura.blogspot.com/
Monika Badowska pisze…
Oddaję, bo wiem, że coś do czego nie wrócę, może ucieszyć innych:-) Też mam nadzieję, że traktowanie zwierząt zmieni się na lepsze.
Widzę jakieś fajne wydanie Fallaci.
kolodynska.pl
Monika Badowska pisze…
PIW-u, z 1979 roku, seria KIK.

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe