Gusia nadal przychodzi spać ze mną na poduszce. Nie zawsze, dość grymaśnie, ale przychodzi. Wie jednak kiedy będzie mnie budził budzik i w te noce opuszcza mnie gdzieś nad ranem, by tylko nie być budzoną piszczącym telefonem. Zanim jednak nastanie ten niemiły moment doby, Gusia rozciąga się wzdłuż poduszki, omiata mnie ogonem i cichutko burczy. Głaskana zaczyna burczeć głośniej i wówczas najczęściej zasypiam. Nie dam rady mieć burczącej Gusi koło ucha i nie spać. Po prostu się nie da...
Zaczęłam dziś od Gusi, bo o ile jej spaniem na mojej poduszce się nie przejmuję, martwi mnie nieco Guziolkowa odmowa jedzenia pokarmu suchego. Kupiliśmy jedno - jadła, by po 2-3 dniach powiedzieć, że jej nie smakuje. Dobra dusza, ciocia Z., zamówiła koteczce inne żarełko, a które Gusia rzuciła się z zapałem. Zapał minął po 3-4 dniach. Próbowałam obejrzeć Gusiowe zęby, jeden wydał mi się nieco podejrzany, ale dziąsła ma ładne, a poza tym - jak wiedzieć, czy ząb jaki właśnie dotykam kota boli, jeśli kot krzyczy na mnie podczas całego, bardzo skomplikowanego, procesu zaglądania do kociej paszczy?
Podczas czterech dni wolnych pławiliśmy się w luksusie bycia razem. Sisi nie mogła się zdecydować kogo bardziej lubi ugniatać i gryźć w nos, Duszka zwabiona "dobrym" zdecydowała się opuścić swoją ulubioną podusię i towarzyszyła nam w pokoju. Nusia a to szalała z Wojtkiem, a to wylegiwała się nadstawiając puszysty brzuszek (Jak z watki - mówi Z.) do głaskania. Gusia większość czasu spędzała na bocianim gnieździe (Widzieliście te kocie meble? Ale bym chciała!) na krześle lub na naszych kolanach. Wojtek szalał z Nusią, ganiał pozostałe kotki, bawił się piłkami, skakał z drapaka na niewyobrażalną odległość i z solidną prędkością. Miał oczywiście też chwile wyciszenia; nieliczne, choć długotrwałe.
Wojtek burczy z gardła. Innym kotom dźwięk wydobywa się z brzucha, jemu zatrzymuje się na poziomie krtani. A poza tym... Na Wojtkowym nosie, po bokach, są dwie kropeczki. I z tych kropeczek wyrastają włoski. Zdumiało mnie to bardzo, bo żadna z kotek nie ma takiego dodatku. Czy to cecha tylko chłopięca? Wiecie coś o tym?
Duszka od pewnego czasu, razem z Sisi, czeka na mnie, gdy wracam z pracy, na przedpokojowej szafce. I teraz już muszę się nachylić od obydwu, by powąchały świat jaki ze sobą przynoszę do domu.
P.S. Tak, wiem - znów nawrzucałam mnóstwo podobnych sobie zdjęć. Ale wiecie..., rozumiecie...
Komentarze
A mebelki - no cóż, fajne, ale niestety do 6kg kota a u nas oba nad :(
:-D
nie doczytałam o tych meblach... Czyli one nie dla nas;-)
Zapraszam do mnie po odbiór wyróżnienia :)