Przejdź do głównej zawartości

Niedzielnik nr 38

Nie zdążyłam w czasie Tygodnia Zakazanych Książek przeczytać tego, co założyłam. Owszem, dziś skończyłam Kinga, ale na lekturę czekają 451 Fahrenheita i Przeminęło z wiatrem. Nieco wydłużone godziny pracy, chęć złapania jesiennego słońca i wyjątkowo udana seria filmów (o których za chwilę) spowolniły czytanie.

W tym miesiącu planuję przeczytanie książek Mikołaja Łozińskiego oraz tych, które zadeklarowałam w e-PIK-owym wyzwaniu. Poza tym, oczywiście, dochodzą wszystkie książki, które zainteresują mnie po Waszych polecankach, te, na które natknę się w bibliotekach i ostatni tom serii o Mitford. Próbuję dyscyplinować się takim planowaniem, ale wiem, że moje czytelnicze ścieżki nie zawsze trzymają się planów. A jak jest u Was? Czytacie co Wam pod rękę wpadnie, czy skrupulatnie wybieracie lektury na dany miesiąc?

W minionym tygodniu trafiłam na wyjątkowo dobre filmy. Zaczęło się w środę od Wallandera produkcji BBC. Należę do tych miłośniczek ekranizacji powieści Mankella, które wersję angielską lubią bardzo, a wersji szwedzkiej nie mogą oglądać. Czwartek od kilku tygodni to dla mnie dzień na oglądanie wyjątkowo dobrze zrealizowanego serialu produkcji polskiej. Paradoks z Bogusławem Lindą nieco niebezpiecznie pokazuje, że nie zawsze da się działać zgodnie z prawem, że życie nie jest czarno-białe, bo miewa różne odcienie szarości. W piątek obejrzałam film polecany przez Szyszkę i przyznam, że dawno się już tak nie śmiałam... Zgon na pogrzebie to kwintesencja brytyjskiego humoru. Wczorajszy wieczór spędziłam w XVI wieku, obserwując umacnianie się władzy Elżbiety I. Jak widzicie, wyjątkowo brytyjskie i wyjątkowo filmowe dni za mną :-)

Cieszę się, że jest jesień. Lubię dni słoneczne, żółte liście, zapach ziemi, poranne mgły. Lubię, bo jesienią w bibliotekach jest mnóstwo spotkań autorskich, bo w miejscach promujących kulturę dzieje się wiele i to rzeczy ciekawych. Lubię, bo jesienią jest dużo ciekawych książek. A Wy z jakich powodów lubicie jesień?

Komentarze

Agata P pisze…
Na mój plan często ma wpływ biblioteka - co muszę oddać, co uda się przynieść. Dlatego tak rzadko czytam swoje własne książki...Wallandera w wersji angielskiej uwielbiam, szwedzkiej w ogóle nie widziałam i jakos mnie nie ciągnie. Zgon na pogrzebie oglądałam 2 razy, za każdym świetnie się ubawiłam.

Pozdrawiam!
nutta pisze…
Lubię jesień, brązy, wrzosy i astry:)
Ja jesień lubię, za dlugie wieczory, za cudne kolory, za wrzos rownież i za nostalgię :)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...