Przejdź do głównej zawartości

Wizyta u Doktora i inne przyjemności

Czwartkowa wizyta u Pana Doktora przebiegła spokojnie. Na wizytę pojechali Nusia i Wojtek, każde w innej sprawie i z innym problemem.

Nusia po około trzytygodniowej kuracji maścią miała pokazaćDoktorowi oko. Fascynuje mnie niezmiennie to, jak Nusieńka, kot agresywno-żywiołowy, w drodze do gabinetu robi się spokojna, a w gabinecie prezentuje światu spokój podszyty rezygnacją. Poprzytulałam ją przed postawieniem na stole, postawiłam, Pan Doktor obejrzał oko i stwierdził, że zmiany się nie ruszyły tzn. ani nie ma poprawy, ani się nie pogarsza, choć znając specyfik jaki dawkujemy Ko-córce pomóc powinno. Wniosek jest jeden - podawać trzeba dalej. I tak naprawdę, jak powiedział Pan Doktor, walczymy o ostrość Nusiowego spojrzenia. Walki nie zamierzamy przerwać.

Wojtek oglądanie Nusi przesiedział w transporterku. Wyjęty z niego i posadzony obok Nuśki na stole, ciekawie rozejrzał się po otoczeniu i zachowując się jak stateczny młody mężczyzna pozwoli się oglądać, dotykać i badać. Zirytowało go dopiero mierzenie temperatury; chciał uciec i mocno krzyczał. Gdy już wiadomo było, że ma zdrowe 38,5 przytulił się do Nusieńki walcząc z ciekawością. Od minionego czwartku przytył 5 dag i teraz waży - uwaga - 90 dag. Pan Doktor ocenił wiek Wojtka na 7 tygodni, zaaplikował małemu pastę odrobaczającą i założył Wojtkowi książeczkę.

A jeśli już mowa o zdrowych i chorych kotach... Od jakiś 3-4 tygodni Duszka się zaokrągla. Już nie jest tak potwornie chuda. Chciałabym wierzyć, że jej cukrzyca się unormowała i to po prostu objaw kociego zdrowia.


W miniony weekend po raz pierwszy wypuściliśmy Wojtka na balkon. Zdumiony oglądał owo długie pomieszczenie, ale chyba nie do końca zagustował w jego odwiedzaniu, bo mimo otwartych drzwi balkonowych nie eksploruje dodatkowych przestrzeni.



Gusia za to uwielbia balkonowe chwile. Już zaraz po obudzeniu życzy sobie wizyty na wybiegu, a słońca grzejącego ją leżącą na półce nie da się zastąpić niczym. Spóźniliśmy się ze zdjęciem, ale chwilę wcześniej Gusia leżała na plecach i miała odgięty łepek w stronę Miki, jakby z nią rozmawiała.


Uznaliśmy, że Wojtek jest na tyle rozsądny, że możemy bez obaw wyciągnąć z szafy tunel i rozłożyć go na podłodze (dwie poprzednie tymczaski uznały, że tunel to doskonałe miejsce na toaletę i tym sposobem pożegnaliśmy się z nowo nabytym tunelem). Euforia z jaką Wojtek traktował namiot przeniosła się na tunel i jeśli kociak nie śpi na drapaku, to pewnie grasuje w tunelu.

Komentarze

retro77 pisze…
Bądz dobrej myśli - jak widac wszystko idzie ku dobrej drodze - pozdrawiam :)
mosame pisze…
Brawa dla dzielnych koteczków!

Widzę, że nie tylko moje Mosię cierpi z powodu częstych wizyt u weta. :(
abigail pisze…
Jaki duży mały Kot :) Dzielny bardzo, a Nusia-Mamusia dobry przykład mu daje :). Gusia na balkonie wygląda jeszcze bardziej złoto :D.
życzę jak najmniej wizyt u weta!
Maskotka pisze…
Pięknie Wojtuś rośnie!:))
Życzymy kociakom dużo zdrowia!
kociokwik pisze…
Mam nadzieję, dzięki za pocieszenie:-)
kociokwik pisze…
Mosame,
no, niestety... A co Moskowi jest?
kociokwik pisze…
Całkiem Duży Mały kot:-D Gusia jest śliczna, co nieskromnie potwierdzę;-)
kociokwik pisze…
Pięknie i szybko:-)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...