Przejdź do głównej zawartości

Jodi Picoult. Głos serca.


Wydane przez
Wydawnictwo Prószyński i S-ka

Debiutancka powieść Jodi Picoult ukazała się dwadzieścia lat temu. Gdy jednak czytam ją dziś, nie zauważam tego, by warsztat pisarski amerykańskiej pisarki zmienił się, by jej książki pisane w ciągu ostatnich lat diametralnie różniły się od tej,  która powstała dwie dekady temu.

W "Głosie serca" obserwujemy wydarzenia oczyma kilku osób. Ów specyficzny pięciogłos pozwala na wiele sytuacji spojrzeć z różnych punktów widzenia, choć pozornie wydaje się to niemożliwe.

Mimo, że wiekowo bliżej mi do Jane, bardziej od historii matki przejęłam się historią jej córki, piętnastoletniej Rebeki. Obydwie kobiety zderzają się z potężnymi emocjami, ale to dla młodszej z nich jest to doświadczenie kształtujące jej dorosłą osobowość. Jodi Picoult stworzyła postać Rebeki tak sugestywnie, że chciałabym móc się dowiedzieć jak wyglądało będzie jej życie, gdy dziewczyna będzie miała 30 lat.

Nie wiem kto podjął decyzję, by powieść zatytułowaną "Songs of the humpback whale" przedstawić polskim czytelnikom jako "Głos serca", ale bez względu na to, co znajduje się na okładce powieści Jodi Picoult, jest ona warta tego, by poświęcić jej czas.

P.S. Odwiedzacie czasami stronę Jodi Picoult? Zauważyliście zakładkę "Pytania na spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki"? Świetny pomysł, doskonała podpowiedź dla moderatorów i element pokazujący jak popularne są DKK w USA.

Komentarze

Scarlett pisze…
Tę autorkę mam w planach czytelniczych.
Kasiek pisze…
Tytuł... słabsza strona... dla odmiany ja przejęłam się bardziej dolą matki, było mi jej okrutnie żal...
Kreskowa pisze…
A ja przeczytałam jedną książkę Picoult i chyba mi wystarczy - zbyt duże emocje jak dla mnie, a jak piszesz, tutaj też ich nie brakuje.
Przy okazji zapraszam do nowego Kącika Książki na blogspocie: http://kacikksiazki.blogspot.com/
dofi pisze…
Och jak lubię, że ktoś jeszcze odmienia wyraz oczyma, a nie oczami. Dziękuję za tę formę :)
Artsajke pisze…
Ja czytałam tylko jedną jej książkę (Krucha jak lód), ale chętnie sięgnę po następne.
Unknown pisze…
Zaczęłam kiedyś czytać "Bez mojej zgody" nie doczytałam ... emocje wzięły górę ... od tamtej pory nie sięgałam po Picoult.
Monika Badowska pisze…
Ciekawa jestem, co będziesz sądziła o jej książkach:-)
Monika Badowska pisze…
Na szczęście możliwe jest tyle opinii, ilu czytelników:-)
Monika Badowska pisze…
Ja czytam wszystkie, podoba mi się jak Autorka rozprawia się z tabu.
Monika Badowska pisze…
Polecam serdecznie:-)
Monika Badowska pisze…
Chciałam napisać, żebyś zaczęła od czegoś lżejszego, ale nie wiem, czy jest coś lżejszego...
Wojtek pisze…
Moja mama jest zachwycona jej twórczością ;) Ostatnio opowiadała mi o "W naszym domu", być może kiedyś samemu się skuszę.
Anonimowy pisze…
A ja chciałam o czymś innym. Wspominasz tu nieadekwatnym tłumaczeniu tytułu względem treści książki. Ja zauważyłam, że prym w tym wiedzie wydawnictwo ZNAK. Taką dowolność jaką prezentują przy tłumaczeniu książek Richarda Paula Evansa chyba nigdzie nie jest spotykana.
The last promise (Ostatnia obietnica) -Kolory tamtego lata. The Christmas list (Świąteczny spis/ Bożonarodzeniowa lista) - Stokrotki w śniegu. Najnowsze dzieło Evansa The Walk (Wędrówka)ma mieć tytuł Dotknąć nieba.Te tytuły, a zwłaszcza pierwszy , w ogóle nie pasują do treści książki. Poza tym wprowadzają w błąd czytelnika ponieważ np książka The last promise została już raz w Polsce wydana pod tytułem Ostatnia obietnica, z tym że przez inne wydawnictwo (Sonia Draga) Nieuważny czytelnik może kupić taką źle zatytułowaną książkę i dopiero w domu się zorientować, że już to czytał. Prawdopodobnie, u niektórych osób tak było, bo wydawnictwo ZNAK reklamowało to wydanie jako wydanie pierwsze nie dodając, że owszem jest pierwsze ale w tym wydawnictwie. Zupełnie nie rozumiem takiej polityki wydawniczej. Gdyby w tytule znajdowały się idiomy, albo jakieś wyrazy typowo związane z jakąś nacją czy środowiskiem, niezrozumiałe dla odbiorców w innych częściach Europy czy nawet świata, to dopuszczalna jest zmiana tytułu. Ale w tak jednoznacznych wypadkach?
Monika Badowska pisze…
Do rangi plagi urasta to manipulowanie tytułami. I później tylko czytelnicy się złoszczą...

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...