Przejdź do głównej zawartości

Atak czułości



Narzekałam, bodajże w czwartek, że Gusia, która łapczywie chwyta wszelkie okazje leżenia mi na kolanach w trybie zwyczajno-pracowym, w trybie weekendowym zlekceważyła możliwość wzajemnego się przytulania. Poskarżyłam się głośno Z., a rano (wcześnie rano) poczułam, że ktoś układa się na moim prawym boku. Oczywiście była to Gusia. Spała na moim boku, a gdy przekręciłam się na plecy podeszła blisko twarzy, oparła łapki o moje policzki  i zaczęła burczeć. Popołudnie też spędziłyśmy razem; Gusia skorzystała z tego, że leżę z książką, ułożyła się na mnie, zaczęła mruczeć no i... Obudziłam się godzinę później, a kotka spała jeszcze z trzydzieści minut.

Dzisiejszy poranek też upłynął nam w swoim towarzystwie. Popijałam kawę kończąc szalenie zajmującą lekturę, a Gusia wpatrywała się we mnie miłośnie, co jakiś czas głośniejszym mruczeniem upominając się o pieszczotę.

Gusia jest kotkiem porządnym. O 22 wchodzi do swojego koszyczka, po śniadaniu zawsze wychodzi na balkon i - jak się okazuje - doskonale rozumie każde słowo jakie wypowiadamy. Bo jakże inaczej wyjaśnić ów atak czułości?

Komentarze

Mraux pisze…
Uwielbiam takie ataki czułości :)
Jak kot śpi na brzuchu to aż wstać sie nie chce ;)
retro77 pisze…
Też uwielbiam
ewung pisze…
Mądra Gusia :-) Już nie będziesz się na nią więcej skarżyć :-)
Życzę Ci duuuzo takich ataków;-))
abigail pisze…
No dokładnie tak - wszystko rozumie! Jest niesamowita! :))...
Psie Wędrówki pisze…
nasza Nakrapiana ma permanentny atak takiej czulości .. nawet nic nie trezba robić bo ona sama się o człowieka głaszcze :P
eliin pisze…
Pewnie że rozumieją to co do nich mówimy :) Czasami mnie zaskakuje to jakie mądre te nasze koty :) Pozdrawiam
Oby więcej było u Was takich ataków czułości! A koteczki rozumieją nasz 'język', choć może nie wszystko to na pewno większość ;D
Ela G-P pisze…
Pewnie, że rozumieją. Nawet wiem ile słów rozumieją, bo napisałam o tym artykuł dla portalu kociego, gdzie pracuję. Nie będę linkować, żeby nie było, że spamuję, ale jak dostanę pozwolenie, to powiem, gdzie poczytać :)
kociokwik pisze…
Oj, zdecydowanie się nie chce. Szczególnie rano:-)
kociokwik pisze…
Będę, będę:-)
kociokwik pisze…
Dziękuję:-)
kociokwik pisze…
Fajnie macie:-)
kociokwik pisze…
Czasami mam wrażenie, że są mądrzejsze od nas. W końcu, jak mawia Z., kto się tak urządził, że mieszka i je na czyjś koszt?;-)
kociokwik pisze…
Linkuj, linkuj:-)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...