Wydane przez
Wydawnictwo Carta Blanca
W ostatnim akapicie tekstu autor stwierdza, że jego książka straci uprzywilejowaną pozycję, uprzywilejowaną tylko chwilowo, a straci tę pozycję wtedy, gdy czytelnik skończy książkę czytać. Smith pisze:
Wysiłek, jaki włożyłeś w przeczytanie tej książki, zostanie nagrodzony przez poczucie domknięcia, z którego wynika, że – przynajmniej na razie – praca została zakończona. Przejdziesz od "czytam" do "przeczytałem" i będziesz mógł odłożyć niniejszą książkę – dosłownie – na rzeczywistą półkę oraz – metaforycznie – na prawdopodobnie bardziej chaotyczną półkę swego umysłu, gdzie przeczytane książki są tylko częściowo pamiętane, nazwiska ich autorów już się zatarły, a zawarte w nich idee pomieszały się ze zdarzeniami z twojego życia. [ss. 229-230]
Jeszcze nie wiem, na którą półkę odłożę tę książkę, co z niej zapamiętam, nie wiem na ile idee w książce zawarte pomieszają się ze zdarzeniami z mojego życia. Na razie książka leży na biurku, świeżo przeczytana.
W większości recenzji, mini recenzji i notek na temat „Śniadania z Sokratesem” przeczytałam, że książka Smitha jest filozofią w pigułce, że pokazuje, iż filozofowanie może dotyczyć wszystkiego, że filozofować może każdy, że filozofia w jakiś sposób jest obecna we wszystkim, czego doświadczamy w życiu. Moim zdaniem jednak sprawa nie jest taka oczywista. Przede wszystkim aby stawiać podobne tezy trzeba by najpierw ustalić, co to jest filozofia, bo na przykład dla Bogusława Wolniewicza jest ona czymś innym niż dla ojca Bocheńskiego; Wolniewicz za największego polskiego filozofa uważa Stanisława Lema, a Bocheński Romana Ingardena; filozofowie analityczni wiele tekstów powszechnie uznawanych za filozoficzne traktują jako, bynajmniej nie filozoficzną, literaturę, a filozofowie z zacięciem metafizycznym zarzucają filozofom analitycznym, że ci nie zajmują się poważnymi problemami tylko rozwiązują zagadki.
A co w swojej książce robi Smith? Na pewno nie rozwiązuje zagadek ale też nie zajmuje się problemami takimi, jak pochodzenie świata, natura człowieka, teodycea, epistemologia itd. Owszem, Smith prezentuje nam imponującą galerię postaci takich, jak Platon, Arystoteles, Kartezjusz, Jezus Chrystus, Darwin, Sokrates itd. Idee tych i innych wielkich ludzi umiejętnie wplata w opowiadane przez siebie historie, ale żadnego systematycznego wykładu filozoficznego nam nie daje; nie daje wykładu bo nie miał zamiaru tego robić. W takim razie co daje nam Smith? Ano zbiór bardzo dobrze napisanych esejów. Teksty Smitha nie są żadnymi rozprawkami filozoficznymi, nie są felietonami, tylko właśnie esejami. Teksty te można czytać w dowolnej kolejności, bowiem każdy z nich jest zamkniętą całością pozostającą, o ile w ogóle, w luźnym związku z pozostałymi zamkniętymi całościami.
Smith napisał we „Wstępie”, że filozofia jest umiłowaniem mądrości i że bycie mądrym to co innego niż bycie sprytnym, gdyż mądrość jest sztuką praktyczną, prowadzącą do podejmowania trafnych decyzji pośród komplikacji dnia powszedniego. [s. 10]
Znakomita jest ta uwaga autora „Śniadania z Sokratesem”; z całej książki wynika też, że uwaga ta rymuje się rymuje się z tym, co powiedział Bryanowi Magee’mu Ray Monk, biograf Ludwiga Wittgensteina i Bertranda Russella. Otóż Monk, swoje wrażenia po pierwszym spotkaniu z Karlem Popperem opisał tak: „Wiesz, że rozmawiałeś z wielkim filozofem, a nie po prostu z mądrym człowiekiem”.
Komentarze
Pozdrawiam i zapraszam na mojego bloga, po części filozoficznego:)