Wydane przez
Polski Instytut Wydawniczy
Cóż za ciekawy człowiek! Jakież fascynujące życie prowadził! I jak pięknie opowiadał o zwierzętach! Te trzy wykrzykniki powinny Wam powiedzieć już wystarczająco dużo, by zacząć się rozglądać za książką. Poopowiadam jednak jeszcze trochę, by wzmóc Waszą ciekawość.
Pierwszy rozdział traktuje o ciemnej stronie związków ludzko-zwierzęcych. Autor opisuje różne, mało przyjemne niespodzianki, na jakie gotowi musimy być decydując się na zaproszenie do naszych domów ptaków, ryb, psów, by jednak owe przestrogi skonkludować, że towarzystwo zwierząt nie jest li i jedynie przyczynkiem do doświadczeń naukowych, a czymś o wiele bardziej istotnym.
Mieszkańcy akwarium, małe kawki, gęsi, orły, psy, chomiki są bohaterami historii opowiadanych przez Noblistę. Dociekliwe obserwacje pozwalały Lorenzowi na wiele, daleko idących, wniosków dotyczących sposobu funkcjonowania zwierząt w śordowisku naturalnym oraz środowisku na poły naturalnym, bo z obecnym w nim człowiekiem.
Jednym z fragmentów, który zrobił na mnie silne wrażenie, jest ten o zwierzętach mieszkających w ogrodach zoologicznych. Badacz zwraca uwagę na to, że odwiedzający zoo najczęściej litują się nad zwierzetami, które wbrew laickiemu oku, nie są w ogrodach nieszczęśliwe, a nie dostrzegają tych zwierząt, które naprawdę cierpią. Przykładem zwierząt, których męki nie zauważamy, są papugi.
Ciekawym rozdziałem jest ten, w którym Lorenz, wskazuje na pochodzenie psów europejskich od szakali (canis aureus), a nie od wilków (canis lupus). Wilczych przodków mają, zdaniem naukowca, psy ras północnych. Od tego podziału ras Lorenz wywodzi cechy osobowe psów wskazując na psy-wilki, czyli te bardziej niezależne, a jednocześnie nieodwracalnie wierne jednemu człowiekowi, i psy-szakale, łatwiejsze do opanowania, mniej uzależnione od konkretnej osoby. Tezę powyższą obaliły badania DNA, choć gdy czytam słowa Profesora to aż nie chcę pamiętać o tym, że nie są potwierdzone.
"Rozmawiał z bydlątkami, ptakami i rybami" to nie suchy, naukowy wywód. To opowieść pełna humoru i niespodzianek. Konrad Lorenz opisał wyimki swoich doświadczeń ze zwierzętami tak, jakby opowiadał to komuś bliskiemu, komuś kogo zaprosił do brodzenia, w towarzystwie zaprzyjaźnionych gęsi, po rozlewiskach Dunaju.
Jestem zauroczona. I cieszę się, że czeka na mnie jeszcze jedna książka Profesora.
Komentarze
Pozdrawiam!