Nie cierpię zostawiać łóżka z nieułożoną pościelą. Wstaję po obudzeniu i od razu mam odruch poprawienia poduszek, strzepania kołdry, przykrycia pościeli kocem/kapą. Rzadko jednak udaje mi się zrobić tak jak nakazuje odruch. Czemu?
Sisi wstaje między 5 a 6. Budzi nas domagając się jedzenia. Wraz z nią w kuchni pojawia się Duszka i najczęściej Nusia. Dziś jednak przy miskach były tylko dwie najstarsze kotki. Duszka po jedzeniu wróciła do koszyka, a Sisi zaczęła aktywny dzień. Kwiczała radośnie oznajmiając ochotę do zabawy, atakowała to wiklinowy kosz, to wydłubaną nie wiadomo skąd bezpieczną kopertę, która uroczo szeleściła w kocich łapkach, to stojące na parapecie drewniane figurki kotów. Gdy Nusia zainteresowała się zabawą i postanowiła do niej dołączyć - ucichło. Zasnęłam, by za chwilę zostać obudzoną przez upominającą się o śniadanie Nuśkę. Wstałam, nakarmiłam, wróciłam do łóżka. Wyrwana ze snu o pół do siódmej namówiłam Z., żeby to on nakarmił zwierzyniec. Po chwili poczułam układające się na mnie po kolei koty, które postanowiły zostać w łóżku nie bacząc na moje jego opuszczanie.
Spały do dziesiątej, bestie jedne!
P.S. W tym tygodniu miałam niewiele czasu na obserwację kocich zachowań. W przyszłym tygodniu będę go miała jeszcze mniej.
Komentarze
i to mnie martwi;-)))