Przejdź do głównej zawartości

Esther Woolfson. Corvus. Życie wśród ptaków.


Wydane przez
Wydawnictwo W.A.B.

Lubię serię Biosfera i cieszy mnie każda kolejna ukazująca się w niej książka (1234). Najnowsza historia opowiada o ptakach - przede wszystkich krukowatych.

Niewiele wiem o ptakach. Wszystko to, co przekazuje nam stereotypowe patrzenie na nie, nie zachęca do zainteresowaniem pierzastymi. Moje patrzenie na ptaki zmieniło się nieco po tym, jak przez jakiś czas odwiedzałam je jako wolontariuszka w ogrodzie zoologicznym. Zobaczyłam wówczas jak cieszą się z obecności opiekuna, jak zaczepiają, zachęcają do interakcji, nasłuchują słów jakie się do nich wypowiada i doskonale wiedzą, kiedy przyjdzie się do nich na dłużej, a kiedy tylko na czas krótki, wystarczający do szybkiego posprzątania i zapełnienia talerzy. Nabrałam szacunku do ptaków.

Z zachwytem i olbrzymią fascynacją czytałam zapiski Esther Woolfson. Początki ptasiej historii zaczynają się od gołębnika i jego mieszkańców. Autorka cudnie pisze o tym, jak uczyła się życia ptaków, jak drżała, czy wszystkie jej gołębie wrócą do domu,  a także bolesną chwilę, w której przekonała się, iż gołębie nie są jedynie łagodnymi stworzeniami.

Niemalże z wypiekami na twarzy czytałam historię Pyskacza i Kurczaka. Szczegóły były tak interesujące, że co chwila odczytywałam głośno fragmenty (Też zdarza się Wam czytać bliskim wyimki z książek?). To, w jaki sposób gawron i sroka koegzystowały z ludźmi, w jaki sposób Autorka nawiązała kontakt z obydwoma ptakami, jak one - ptaki o silnych osobowościach i równie silnym podleganiu prawom natury - dopasowały swoje życie do tego, że mieszkają w domu, stanowi porywającą opowieść.

Szybko zrozumiałam, jak bystry jest Pyskacz, jaki przenikliwy. Miałam wrażenie, ze nie spuszcza nas z oczu. Choć nie mogę powiedzieć, że poddawał się rodzicielskiej dyscyplinie, postępował tak, jakby wiedział, że powinien. Mnie i Davidowi okazywał coś w rodzaju szacunku - należnego osobom starszym - natomiast z Han od razu nawiązał zupełnie inne stosunki, jakby była jego trochę denerwującą siostrą, z która można, a wręcz należy kłócić się i przekomarzać. [ss.198-199]

Autorka pisze w taki sposób, że odczuwałam przyjemność podążania za nią. Dowiedziałam się, że ptaki (podobnie i koty) wygrzewając się na słońcu gromadzą witaminę D. Drżałam z niepokoju, gdy nad gołębnikiem Esther Woolfson pojawiał się krogulec. Uśmiechnęłam się życzliwie czytając, że Autorka dowiedziawszy się jak mówią polskie gołębie, poszła do swoich ptaków, by posłuchać, czy znają polski. Ze zdumieniem czytam o wielu faktach dotyczących funkcjonowania ptasich rodzin, o których bez tej książki pewnie bym nie wiedziała. I kolejny zysk - odkrywam kolejne, warte przeczytania książki ot, choćby jak ta: "Rozmawiał z bydlątkami, ptakami i rybami." Konrada Lorenza.
Nagle stałam się członkiem wielkiego bractwa, a może nawet mafii, wżeniłam się w obcą rodzinę królewską, zawiązałam ważny dynastyczny sojusz. I wtem coś sobie uświadamiam. Nigdy nie będę sama - w niemal każdym zakątku Ziemi znajdę przynajmniej jedną przyjazna istotę, która sprawi, że poczuję się jak w domu. [s. 311].
Pozostaję pod urokiem historii opowiedzianych w książce "Corvus".

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe