Wydane przez
Wydawnictwo MiND
Z tym jak pisze Michael Pollan miałam okazję zetknąć się przy okazji lektury jego poprzedniej, wydanej w Polsce, książki. Przeczytałam, przemówiło do mnie, więc z tym większym zainteresowaniem sięgnęłam po najnowszą publikację dziennikarza piszącego o jedzeniu.
"W obronie jedzenia" osadzone jest na prostej, ale niełatwej do zaakceptowania tezie. Autor stawia ją już na początku książki objaśniając ją i wyłuszczając w dalszych rozdziałach. Otóż Michael Pollan pisze:
W przeszłości jedzeniem było wszystko,co można było zjeść, natomiast obecnie w super- i hipermarketach znajdujemy tysiące jadalnych substancji tylko z wyglądu przypominających jedzenie. [s. 9]
Zastanówcie się nad prawdziwością tego zdania. Szokujące, prawda?
Kolejną wartą wzmiankowania informacją, na którą Autor otwiera nam oczy jest ta, że nasi dziadkowie jedli zupełnie inne rzeczy niż my, nasi rodzice - będąc dziećmi - karmieni byli rzeczami diametralnie odmiennymi od tych, które jedzą dzisiejsze dzieci. Co więcej - kiedyś to matki były autorytetami w dziedzinie karmienia swoich dzieci; dziś rolę autorytetu przyjmują dietetycy lub media (i nie wiem, która z tych możliwości jest gorsza).
Michael Pollan w prawdziwie przekonujący sposób wiedzie czytelników swojej książki przez meandry tego, co nazywamy zdrowym odzywaniem, przez kolejne rewelacyjne diety i składniki pokarmowe, które niczym krój płaszcza to windują się na szczyty sezonowej mody, to popadają w zapomnienie.
Pod koniec książki Autor odpowiada na pytanie "Co jeść?". Nie zdradzę tego, co opisane zostało w tej części publikacji, ale przytoczę wielce mówiący tytuł ostatniego rozdziału "Oswobodzenie z niewoli dietetyzmu".
Warto - dla samych siebie.
Pod koniec książki Autor odpowiada na pytanie "Co jeść?". Nie zdradzę tego, co opisane zostało w tej części publikacji, ale przytoczę wielce mówiący tytuł ostatniego rozdziału "Oswobodzenie z niewoli dietetyzmu".
Warto - dla samych siebie.
Komentarze
ciekawa jestem Twoich wrażeń po lekturze:-)
Nutto,
straszne jest to,o czym piszesz...
temat jest ważny i słusznie oburzasz się na tych, którzy twierdzą, że szaleństwem byłoby się tym przejmować.
Na moim osiedlu stanął mlekomat i kupujemy mleko tylko w nim; jest o niebo lepsze niż napój mlekopodobny sprzedawany w sklepach;-)
wszystkie szczegóły znajdziesz tutaj: http://www.mlekomaty.org/
Pozdrawiam :-)
W szklnych butlach, niepasteryzowane, krowy łażą po polach. Mleka pijemy mało, robię z niego ser...
poszperałam na stronie i widzę, że nawet można sprzęt do produkcji sera kupić, kultury jogurtowe i różne inne. Ciekawe:-) Muszę chyba też zacząć robić ser i jogurt:-)
Pozdrawiam!
Motylek
tylko niestety wielu osób, nie tylko w USA, nie stać na to lepsze jedzenie:-(
OK, OK, wiem, że wielu nie stać, zdaję sobie z tego sprawę, ale mimo wszystko jestem przekonana, że w przypadku większości jest to po prostu kwestia wyboru na co wolimy wydać pieniądze.
Motylek