Weekend spędziłam najlepiej jak tylko można - obłożona kotami, pod ciepłym kocem, z książką:-) Jako, że Nusia nie odstępowała mnie prawie wcale, miałam okazję dobrze jej się przyjrzeć.
Nusia ma zadrapany nosek. Kiedy go rozlizała poleciało jej trochę krwi, ale ponieważ strupek jest coraz mniejszy to od dwóch dni krwi już nie ma. Przestaliśmy smarować maścią, bo posmarowane Nusia natychmiast zlizywała i pozwoliliśmy aby goiło się samo. No i się zgoiło:-)
Oczko zakraplamy wg zaleceń doktora. Opracowałyśmy z Nusią idealną technikę współpracy i dobrze nam idzie.
Dziś odwiedziły nas koleżanki - kociary. Jedna z nich, będąca u nas po prac pierwszy powiedziała do Nusi, którą trzymałam na rękach: - "Ale cię zapaśli". Na co Nusia wydała obrażony syk i zeskoczyła z moich rąk.
Komentarze
A któż się odważył?