Wydane przez
Wydawnictwo Book House
Zagadki zebrane w tomie pogrupowano w dwunastu rozdziałach. Rozdziały zawierają zagadki dopasowane tematycznie i dlatego też mamy zagadki o domu, o roślinach i zwierzętach, sprawdzające znajomość alfabetu i wędrówek (cóż, ze palcem po mapie), przedstawiające różne dyscypliny sportowe, samochody, czy baśnie.
Zagadki są ciekawe, barwie zilustrowane i wszystko byłoby ok, gdybym nie wczytałam się intensywnie w rozdział poświęcony kuchni zawierający piętnaście zagadek. Kilka z nich dotyczy wyposażenia kuchennego takiego jak durszlak, deska, czy tłuczek. Pozostałych osiem dotyczy jedzenia, jedna - witamin. Czemu tak skrupulatnie liczę? Otóż na zagadkowej liście potraw znajdują się chipsy, pizza, hamburgery, frytki, kawa... Ów zestaw w książce dla przedszkolaków budzi mój gwałtowny sprzeciw.
Co sądzicie o umieszczaniu w książkach dla dzieci produktów, które dla dzieci nie są? Czy książkę, taka jak ta, należy potraktować jako edukacyjną? Bardzo jestem ciekawa Waszych opinii.
Komentarze
I myślę, że śmiało można potraktować ją jako edukacyjną, bo przy okazji jest możliwość do przeprowadzenia mini pogadanki, na temat jedzenia typu fast-food.
Dzieci niestety nie da się ustrzec przed tego typu jedzeniem więc niech wiedzą, że nie jest zdrowe:)
A wielka księga zagadek ogółem jest świetna:) Bardzo dobrze opracowana:)
Pozdrawiam!
Ja jestem za edukacją dzieci, dawaniem im dobrego przykładu, a także gorąco zgadzam się z porzekadłem, ze "zakazany owoc najlepiej smakuje" (moja koleżanka, która wychowywała córkę bezmięsnie od urodzenia, z cała ideologiczną indoktrynacją, wegetariańskim przedszkolem i innymi cudami, niedawno ze zdumieniem odkryła, że dziewczna od wielu lat jada mięso. Cichcem "na mieście").
Pozdrawiam serdecznie!
I to chyba będzie edukacja, prawda?
nie znam zbyt wielu osób robiących domowe frytki/hamburgery i pijących kawę zbożową. A fast foodom jestem przeciwna.
Zgadzam się - trzeba mieszać i promować jedzenie a nie produkty spożywcze.
będzie:-)