W życiu każdego użytkownika bibliotek przychodzi taki dzień, w którym pożyczone książki trzeba zwrócić, a co gorsza - przychodzi taki dzień, kiedy książki trzeba było oddać bibliotece tydzień (lub więcej) temu. Przeszukałam wszystkie półki, stoliki, zakamarki, ułożyłam na stole całe mnóstwo tego, co trzeba było porozwozić, sprawdziłam na wszelkich możliwych kontach bibliotecznych zgodność stosów ze stołu z zawartością kont, zapakowałam całość do bagażnika rozkładając na stosiki adekwatne do odwiedzanych filii i przemyślawszy trasę wyruszyłam.
Mimo kiepskiej pogody i przeziębienia postanowiłam cieszyć się ową nieco wymuszoną wyprawą. Minęłam autostradę, jechałam ulicą Dobrego Urobku, przejechałam nieopodal Kopalni Wujek, obok osiedla, które dostało nagrodę za architekturę, a mnie przypomina zadrutowane domy i dotarłam do zalesionej części miasta. W dalszej drodze przeciskałam się przez wąskie uliczki, ulicę wspinającą się w wzwyż, niczym te w San Francisco i mijając katedrę wjechałam w jedną z moich ulubionych ulic. Później pomyślałam sobie niedobre rzeczy o braku miejsc parkingowych, ucieszyłam się wystawą obrazującą stulecie kremu Nivea, odwiedziłam dzielnicę, z której wywodzi się Jerzy Kukuczka, zapomniawszy, że z ulicy, którą jadę nie mogę skręcić w lewo nie odwiedziłam jednej z bibliotek na liście i zatrzymałam się na chwilę w miejscu, które - choć rzadko przeze mnie odwiedzane - budzi współczucie wobec pań zmuszonych by w nim pracować. Na koniec zostawiłam dwie biblioteki najbliższe mi fizycznie i mentalnie.
Tego, co oddałam było znacznie więcej niż tego, co przywiozłam.
Na książki Marii Pruszkowskiej nabrałam chęci już dawniej, ale dopiero teraz mogłam po nie sięgnąć. Każdy w sercu nosi zwierzę to książka jakby napisana dla mnie, przynajmniej sądząc po tytule. A Mika Waltari to miły powrót do Tygodnia z..., o którym jutro.
Komentarze
Pozdrawiam! :)
zaglądam, ale nie zawsze jestem z tego zadowolona;-)
Teano,
życzę powodzenia:-)
Bishujo,
prawda? Mika Waltari wciąż odkrywa swoje inne niż znane powszechnie oblicza:-)
u nas dostaje się e-maila na kilka dni przed terminem zwrotu, a kilka dni po - informację, że zaczyna się naliczanie kary.
zacofany.w.lekturze,
ok:-)
Ja wciąż staram się ograniczać wypożyczanie. Był taki czas, że do domu przynosiłam 10 książek wyszperanych na bibliotecznych półkach, a na mych własnych czekało na przeczytanie ok. 200 mych własnych egzemplarzy.
Teraz ograniczam się do 1 książki w Bibliotece Wojewódzkiej oraz max. 4 w osiedlowej, co i tak jest dla mnie problemem, gdyż nieprzeczytane, a wypożyczone lektury leżakują u mnie ok. pół roku zanim się za nie zabieram. Dobrze, że możliwe jest tak długie i częste prolongowanie! :)
Pozdrawiam!
dobra sieć bibliotek (lub jedna idealnie zaopatrzona) to podstawa:-) Drugim ważnym elementem jest wspomniana możliwość prolongaty;-)
Anetapzn,
:-D
KaraQ,
tylko jedna?
tak?:-)