Wydane przez
Wydawnictwo W.A.B.
Kiedy przeczytałam pierwszą powieść Miłoszewskiego bałam się jeździć windą. Druga jego książka odsłoniła przede mną obraz Warszawy, który korespondował z moja opinią o tym mieście. Powieść trzecia zabrała mnie do kompletnie nieznanego mi Sandomierza, ale jednocześnie zaintrygowała tematyką
Duchy nie przychodzą o północy. O północy trwają jeszcze wieczorne filmy w telewizji, nastolatkowie myślą intensywnie o swoich nauczycielkach, kochankowie zbierają siły przed następnym razem, stare małżeństwa odbywają poważne rozmowy o tym, co się dzieje z naszymi pieniędzmi, dobre żony wyciągają ciasto z piekarnika, a źli mężowie budzą dzieci, próbując po pijaku otworzyć drzwi do mieszkania. Zbyt wiele jest o północy życia, aby duchy zmarłych mogły robić należyte wrażenie. [s. 10]
Książka, która zaczyna się w ten sposób, nie może być zła, prawda?
Prokurator Teodor Szacki opuścił Warszawę stając się mieszkańcem Sandomierza. Wciąż spogląda na swoje nowe miejsce do życia z irytującym protekcjonalizmem warszawiaka. Nie mając jeszcze rozeznania w tym kto kogo zna i kto jest od kogo zależny próbuje pracować nie biorąc pod uwagę wzajemnych relacji w niezbyt dużym mieście. Szacki czeka znudzony na prawdziwą zbrodnię, a gdy ta już się wydarza rozwija cały swój prokuratorski kunszt, by złapać tego kto zabił szanowanych obywateli Sandomierza ożywiając jednocześnie jednocześnie antysemickie legendy. Szukanie mordercy zmusza prokuratora i jego współpracowników do zapoznawania się z historia przedwojennych mieszkańców miasta, do sprawdzania czym jest rodło i co symbolizuje, a także zgłębiania środowiska fascynatów broni białej. Szacki nie stroni od kobiet, co urozmaica wymowę powieści.
Miłoszewski prowadzi akcję umiejętnie, wodzi czytelników na manowce i rozpościera przed nami szerokie tło historyczno-obyczajowe miasta. Powieści dodaje pikanterii już nawet nie to, że Autor wplata wśród szeregi bohaterów ojca Mateusza, postać serialową, ale to w jaki sposób pokazuje różnice w codziennym funkcjonowaniu mieszkańca stolicy i mieszkańca miasta królewskiego, acz dziś już nie będącego miastem wojewódzkim.
Zygmunt Miłoszewski napisał, kolejny już raz, doskonały kryminał. Pozostaje mi życzyć Autorowi, aby nie opuszczała go ani wena, ani skłonność do ironii.
Polecam "Ziarno prawdy".
Komentarze
czekam niecierpliwie:-)
Ju,
niezle, prawda?
Tajemnica,
też żałowałam, że zbyt szybko;-)
Pieguska,
przyznam, że Sandomierza nie znam wcale, ale zainteresował mnie w tej książce.
Fuzja,
koniecznie:-)
Pozdrawiam,
Motylek