Przejdź do głównej zawartości

Serduszko

Dziś Z. postanowił zrobić kotom święto drapieżnika. Celem tegoż święta zakupił serduszka. Po przyjściu do domu postawił torby z zakupami na kuchennej podłodze (koty muszą, no wiecie, muszą obwąchać) i poszedł odwieszać kurtkę i takie tam. Ja - zajęta rozpakowywaniem tego, co z kupionych rzeczy trafić powinno do łazienki - dopiero po pewnym czasie mijałam kuchnię. Katem oka zauważyłam Nusię i Lusię wpatrujące się intensywnie w jakiś punkt na podłodze, niezbyt oddalony od jednej z toreb. Zaciekawiło mnie to i gdy przyjrzałam się dokładniej zobaczyłam, że worek, w którym schowane były serduszka jest rozerwany, a jednym serduszkiem próbuje się poczęstować Lusia. Mały kot to i pyszczydełko małe, więc szło jej opornie. Gdy tylko Lusia upuszczała serduszko próbowała się nim zająć Nusia. Gdy tylko Nusia próbowała złapać serduszko Lusia czuła gwałtowną potrzebę zjedzenia tegoż i błyskawicznie przytrzymywała zdobycz zębami warcząc groźnie jak tylko małe koty umieją (vide mały kot Simona).

Oczywiście, nie zabrałam kotom pożywienia; zawołałam Z., żeby to on był tym niedobrym;-)

I popłakałam się ze śmiechu.

Komentarze

amyszka pisze…
Mam nadzieję że jednak dostały małe co nieco :))

Ja ze dwa dni temu jak nigdy kupiłam kotom wątróbkę dla odmiany (tym bardziej że mojej mamy kot ją uwielbia)
Dałam moim kotom i zero zainteresowania,dałam "pocztowej" kici i też wolała mięsko -wątróbkę zostawiła na czarną godzinę :))_
abigail pisze…
Moje Kociska są jakieś wybredne, bo tylko na wołowinkę chudą tak reagują ;D.... Widok musiał być świetny !!! :)
Jasna 8 pisze…
Drapieżniki wyszły z koteczków :-)))
Miały niezłą rozrywkę z tym serduszkiem i Ty też :-)))
Ten komentarz został usunięty przez autora.
ewko77 pisze…
Jak serduszka - to tylko gotowane. Widoku krwawych plam w całym mieszkaniu jakoś się obawiam ;) Nie żebym kotom nie ufała czy coś, ale... ]:>
Dzielnie asystują podczas oprawiania mięsiwa :)

Wątróbka została z kolei przez darmozjady jedne zakwalifikowana jako coś, czym szanujący się kot podniebienia nie zhańbi...

PS. Poprzedni post - wykasowany - był moim dziełem. Się nie przelogowałam, przepraszam :)
Ola pisze…
No co, upolowała ;)
Galisia nie lubi, ale Timoteusz uwielbia wołowe serducho. My siekamy i mrozimy (podobnie jak wołowinkę).
amyszka pisze…
Nieładnie tak zabierać zdobycz kotkom ;))

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe