Przejdź do głównej zawartości

Jarosław Kaczyński. Polska naszych marzeń.


Akapit Sp. z o.o., Lublin


Kiedy na stronie 38. znalazłam to słynne zdanie: Nie sądzę, żeby kanclerstwo Angeli Merkel było wynikiem czystego zbiegu okoliczności, zdanie, które przez kilka dni w końcówce ostatniej kampanii wyborczej było cytowane przez media setki razy dziennie, znowu zadumałam się nad tym oczywistym faktem, że mnóstwo ludzi żyje w zupełnym matriksie. Jeżeli komuś nie podoba się sformułowanie "matrix", to niech je sobie zastąpi terminem "rzeczywistość symulakryczna" - będzie bardziej naukowo, a na jedno wychodzi :-)) Pomyślałam sobie, że jeśli już ktoś koniecznie chciał epatować publiczność strasznymi rzeczami, które Kaczyński napisał w swojej książce, to mógł sięgnąć po inne fragmenty, na przykład po ten: W dającej się przewidzieć przyszłości punktem odniesienia dla Polski powinna być Unia Europejska, a nie jakieś nowe wcielenie Rzeszy Niemieckiej. W tym kontekście orientowanie się na Niemcy jest niezgodne z polskimi interesami - jakkolwiek by je pojmować. [s. 121]

Tu jest dopiero pole do interpretacji - można wmawiać ludziom, że Kaczyński uważa, iż Niemcy tworzą kolejną Rzeszę, że chce wywołać wojnę z Niemcami itd. Tak sobie pomyślałam, ale zaraz oprzytomniałam - bo w końcu jakie znaczenie ma to, jakie słowa wezmą na tapetę medialne kombajny? W matriksie (rzeczywistości symulakrycznej) nie ma to najmniejszego znaczenia.

Książka ma dwie części - w pierwszej Autor daje nam swoją analizę obszarów ważnych dla państwa. Kaczyński pisze o Polsce podmiotowej, o elitach, sądownictwie, mediach, edukacji, polityce historycznej itd. Bardzo dobry jest przedostatni rozdział tej części zatytułowany "Leszek i Jarek, czyli kim jest narrator tej opowieści". To bardzo osobisty tekst, w którym Autor wspomina swojego Brata, ale też pisze o sobie. Dla mnie są to rzeczy ciekawe, bo o ile przeczytałam dużo wypowiedzi Lecha Kaczyńskiego i dużo o Lechu Kaczyńskim, to Jarosław Kaczyński jest mi o wiele mniej znany, w każdym razie od strony prywatnej.

Druga część książki to "Alfabet Jarosława Kaczyńskiego". Najobszerniejsza notka jest o Donaldzie Tusku (ponad 8 stron), ale są i notki jednostronicowe. Dobry jest tekst o Aleksandrze Kwaśniewskim, pełen anegdot, bardzo ciepło napisał Autor o Marii Kaczyńskiej. Jak na mój gust trochę za dużo jest notek o ludziach PiS-u, czy wywodzących się z PiS-u, bo z całym szacunkiem dla każdego, ale bardziej ciekawa jestem poczytać o Janie Krzysztofie Bieleckim czy Bronisławie Komorowskim, niż o Joannie Kluzik-Rostkowskiej.

Kaczyński pisze dobrze, daje ciekawe analizy, a do tego jest niezłym gawędziarzem i ma cięty język. W rozdziale dotyczącym sądownictwa czytamy na przykład: Sędziowie stali się nową grupą kapłańską. W momencie wejścia do zawodu nabierają nadzwyczajnych kompetencji zarówno w sferze intelektualnej, jak i moralnej [s. 101]. Można powiedzieć, że jest to najcelniejsze i najkrótsze streszczenie wykładu zatytułowanego "Mułłowie Zachodu: sędziowie jako arbitrzy moralni", który to wykład w sierpniu 2009 roku wygłosił w Warszawie Antonin Scalia, sędzia Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych (tekst pod linkiem jest po angielsku i po polsku).

Mnie nie wszystkie tematy poruszone przez Autora interesują w równym stopniu, więc książkę czytało mi się "nierówno", a poza tym odnoszę wrażenie, że ten tekst jest - mam nadzieję, że dobrze oddam to, co chce powiedzieć - trochę zbyt doraźny, zdaję sobie jednak sprawę z tego, że w tym konkretnym czasie i w tych konkretnych okolicznościach inny być nie mógł.


*   *   *   
Można kupić w:

Komentarze

Gosia pisze…
Witaj :) Ja też książkę przeczytałam i to jeszcze przed tym rozpętaniem awantury o to jedno zdanie o Merkel. Zdumiałam się, co można wysnuć, przy złych chęciach, z jednego niewinnego zdania. Ale jeśli ktoś chce uderzyć, to kij zawsze znajdzie....
Książka bardzo ciekawa, choć zgadzam się z tym, że jest nierówna. Czasem autor operuje prostym zdaniem, czasem pisze o tematach trudniejszych i tu już jest trochę języka naukowego.
Bardzo cenne są wstawki osobiste, bo tego było dotąd jak na lekarstwo. Po lekturze widać, że Jarosław Kaczyński ma wizję państwa, ma swoje zdanie w wielu zasadniczych kwestiach, no i czasem faktycznie cięty język. ;)
Czekam na część drugą, którą zapowiadał, ma być tam także druga część alfabetu. I też liczę na to, że będzie ona mniej doraźna.
Pozdrawiam serdecznie
Anonimowy pisze…
Szkoda mi czasu na tego typu książki także na pewno jej nie przeczytam. Może nie powinnam się wypowiadać, bo nie czytałam, ale z recenzji, które wpadły mi w ręce odnoszę wrażenie takie, jak Ty, że książka była doraźna i napisana została tylko po to, aby pomóc wygrać wybory. Nie udało się.
Bazyl pisze…
A ja mam pytanie jątrzące. Naszych, czyli czyich?
Monika Badowska pisze…
Gosiu,
jeśli ma być druga część - to ja też czekam:-)

Dziewczynko z przedmieścia,
" odnoszę wrażenie takie, jak Ty, że książka była doraźna i napisana została tylko po to, aby pomóc wygrać wybory" - nigdzie nie napisałam, że książka była napisana po to, by wygrać wybory. Szukałam recenzji i znalazłam niewiele, m.in. Jankego w Rzeczpospolitej; znalazłaś inne? Dasz linki? Ciekawa jestem:-)

Bazylu,
"nasze" czyli Autora i osób, które podzielają jego poglądy. Gdzie tu pole do jątrzenia?;-)
Kasiek pisze…
Chyba sobię kupię, moją Mamę to rozwścieczy, ale jestem bardzo ciekawa tej ksiażki!
TomekSzymek pisze…
Ja nie kupiłem do tej pory tej książki, bo za samym Jarosławem Kaczyńskim nie przepadam. Kiedy nasłuchałem się jeszcze tego, że w książce autor głównie złorzeczy na Niemcy, to całkowicie mnie to zniechęciło.
Czekałem ze zniecierpliwieniem na recenzję tej publikacji.
Wiele osób mówiło, że poza kamerami Jarosław Kaczyński jest sympatycznym mężczyzną z poczuciem humoru, dlatego sama książka bardzo mnie ciekawi.
Anonimowy pisze…
Trzeba przeczytać ze zrozumieniem i samemu wyciągać wnioski a nie poddawać się nieustannemu praniu mózgu.
Ja przeczytam bo mnie interesuje a Twoja opinia mnie dodatkowo zachęciła tym bardziej że bardzo cenię sobie Twoje zdanie
Iza pisze…
Nauczycielko,
chyba się za nią rozejrzę, wcześniej nie planowałam, spodziewając się rozszerzonej wyborczej ulotki, ale widzę, że może być ciekawie.
Bazyl pisze…
A to pardąsik. Po prostu mnie to zabrzmiało w stylu "My, naród!" :)
Monika Badowska pisze…
Kasiek,
każdy powód jest dobry, żeby zaopatrzyć się w dobrą lekturę:-)

Tomku,
czasami warto przeczytać coś co pozornie zniechęca, żeby wyrobić sobie własne zdanie:-)

Izo,
to zdecydowanie nie jest rozszerzona ulotka wyborcza:-)

Bazylu,
;-)
Iza pisze…
Mam ją w planach i bardzo chciałabym przeczytać:)))
Nie ze względów politycznych ale z czystej ciekawości:)
Pozdrawiam!
Monika Badowska pisze…
Izuś,
udanej lektury:-)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe