Dawno, dawno temu zgłosiłam się do akcji Książka Wędrowniczka. Losy książek wędrujących przez Polskę były dla mnie niejasne do chwili, w której dostałam list z pytaniem, czy jestem gotowa przyjąć Jakuba pod swój dach. Byłam:-) I tak się zaczęło...
Jakub na powitanie wskoczył na dach auta. Zaintrygowała go porośnięta bluszczem latarnia, dopatrywał się w jej kształcie mistyczno-tajemniczych znaczeń i zastanawiał, czy to rośliny tym razem próbują przejąć kontrolę nad ludzkimi umysłami.
Gdy weszliśmy do domu Jakub doznał szoku. Koty! Pięć kotów! I w dodatku jeden robi dziwne rzeczy z językiem.
Jakub chciał iść na nielegal, pograndzić, ale u nas ciężko wyjść niepostrzeżenie.
Zabraliśmy go na wycieczkę. Odwiedziliśmy kukurydzę: Biuro mocno kulturalne (a fuj!)
Spodek
Gdzie zobaczyliśmy maszyny górnicze
I rozważaliśmy pójście na mecz
Blisko nas jest dolina dinozaurów, ale bałam się, że odwiedziny w niej nadwyrężą zbyt mocno stan umysłowy Jakuba.
Zarówno ja, jak i Jakub, jesteśmy gotowi do rozstania. Czekamy na adres (nie)szczęśliwca, którego odwiedzi Jakub:-)
Komentarze
czekam na adres od organizatorek akcji:-)
No i pozdrawiam sąsiadkę Ślązaczkę :)
:-)
czemu się boisz - fajnie jest;-)
Słońce,
zgłoszeń dokonywało się tu: http://kawazcynamonem.wordpress.com/2010/12/03/ksiazka-wedrowniczka/. Nie wiem, czy wciąż można, ale próbuj.
Boena,
kusi mnie, żeby zapytać "do czego", ale zaproponuję jedynie wejście tu: http://kawazcynamonem.wordpress.com/2010/12/03/ksiazka-wedrowniczka/