Podczas ostatniego weekendu miałam okazję odwiedzić rodzinny dom, w którym mieszkają Kavka i Ciri. Ciri oszalała ze szczęścia na mój widok, wyraziła dezaprobatę dla faktu, że dawno jej nie odwiedzałam i przyjęła z zadowoleniem jadalną piłkę:-)
Kavka, na skutek nadmiernego odżywiana, przypomina kluskę. Ale jakże uroczą:-) Chętnie dała się głaskać, wołała mnie, żebym towarzyszyła jej przy misce (bo trzeba Wam wiedzieć, iż wychowała sobie mojego Tatę tak, że tylko podczas głaskania je - gdy nikt jej nie głaszcze nie je tylko siedzi i zawodzi w przedpokoju domagając się człowieczej obecności), a nawet - jakby popisując się przede mną - weszła do koszyka, do którego nie wchodzi nigdy.
Tymczasem nasze koty zadowalać musiały się obecnością Z. i trzeba przyznać, że nie czuły się specjalnie pokrzywdzone tym faktem. Spały z Z., domagały się głasków i uwagi, a gdy pan kurier przyniósł karton wypełniony puszkami (i tu kolejna dygresja - pierwszy raz mi się zdarzyło, żeby paczka przyszła rozerwana, a puszki zgniecione) to już całkiem były szczęśliwe:-) Choć oczywiście zostałam przywitana przez komitet powitalny i musiałałam długo "przepraszać" Ko-córki za swoją nieobecność.
Fascynujące jest to, jak bardzo Duszka i Nusia się zaprzyjaźniły.
Komentarze