Przejdź do głównej zawartości

Wiktor Hagen. Długi weekend.


Wydane przez
Wydawnictwo W.A.B.

Przyznajcie - książka idealna do czytania podczas długiego weekendu. Ale od razu zapewniam, że nie tylko, zdecydowanie nie tylko...

Tym, którzy czytali poprzednią powieść Wiktora Hagena i mieli okazję zaprzyjaźnić się z komisarzem Nemhauserem potwierdzę - "Długi weekend" czyta się równie wyśmienicie, co "Granatową krew". A tym, którzy jeszcze nie mieli okazji zerknąć na Warszawę okiem Autora zachęcam, by nadrobili to niedopatrzenie czym prędzej.

U progu długiego weekendu nikt nie mówi o niczym więcej niż o tym, gdzie, z kim i ewentualnie za ile będzie wypoczywał. Żona Nemhausera wyjeżdża walczyć o pracę, a on zamierza spędzić weekend z synami, Cyrylem i Metodym. I pewnie wszystko poszłoby po jego myśli, gdyby nie - jak to bywa w policyjnej robocie - sprawy, którymi, musiał się natychmiast zająć. A wszystko zaczęło się od telefonu dawnej koleżanki ze studiów, która ze studentki stała się asystentką, a później żoną jednego z cenionych polskich archeologów. Cenionych i jednocześnie ceniących się, szczególnie jeśli chodziło o koszty ekspertyz terenów pod nowe autostrady. Temat jest szalenie aktualny, tym bardziej, że aby zbudować autostradę trzeba mieć również "zgodę" środowisk ekologicznych, a tu również - jak pokazuje Hagen -  stwarza się okazja do tego, by manipulować faktami.

Po lekturze zaczęłam zastanawiać się nad ową aktualnością. Czy nie jest to tak, że dla kolejnego pokolenia ta książka stanie się przez to niezrozumiała? Na przeciw moim wątpliwością wyszedł wydawca podsuwając proste rozwiązanie - powieści Hagena, niczym "Zły" Tyrmanda, portretują Warszawę - i w tym kryje się klucz do ich szczegółowego opisywania miejsc, w które jeżdżą Warszawiacy na odpoczynek, miejscowości podwarszawskich, obyczajów, sytuacji społeczno-politycznej.

Miłośnicy wątku kulinarnego z "Czarnym Tadkiem" w roli głównej zostaną zaspokojeni. Bar prowadzony przez Jasia odwiedza bowiem krytyk kulinarny, a Nemhauser musi - co zrozumiałe - przyrządzić coś takiego, co sprawi, że w prasie ukaże się dobra opinia. A to, z racji braku sensownych pomocników kuchennych, nie jest łatwe;-)

Cóż więcej pisać - świetna książka!

Komentarze

kasia.eire pisze…
bardzo na nią czekałam i niecierpliwię się teraz, muszę koniecznie ją zdobyć

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe