Wydane przez
Wydawnictwo Czarna Owca
Ostrzegam - nie jest to książka łatwa, lekka i przyjemna. Jest jednak - w moim odczuciu - lekturą obowiązkową.
Teksty z książki podzielono na trzy części. Pierwsza w nich "Pomysły" zawiera pięć artykułów podbudowanych filozoficznie, których autorzy wprowadzają czytelników w rozważania na temat bliskości człowieka, nazywając go zwierzęciem ludzkim w odróżnieniu od zwierząt nieludzkich. Jest tu też miejsce na pokazanie obecności zwierząt i ich praw w religiach, przybliżenie teorii o byciu osobą nie będąc człowiekiem oraz przedstawienie tego, jak na przestrzeni wieków postrzegano zwierzęta (przywołuje się tu poglądy Kartezjusza, które pojawią się także w jutrzejszej recenzji).
Rozdział drugi, najtrudniejszy dla mnie mentalnie, to już konkretne przykłady unaoczniające to jak funkcjonuje przemysł hodowlany, jakie i w jaki sposób wykorzystuje się zwierzęta w laboratoriach, przedstawiające sposoby traktowania zwierząt hodowlanych zakazane w Europie (ale nie zakazane w USA), podnoszące głosy sprzeciwu wobec istnienia ogrodów zoologicznych, a także przytaczające wstrząsające dowody na to, że zwierzęta nieludzkie jedzone przez zwierzęta ludzkie śmieją się, używają narzędzi, w przypadku niektórych z nich, funkcjonują na poziomie kognitywnym podobnym do funkcjonowania kilkuletnich dzieci ludzkich.
W rozdziale trzecim wypowiadają się aktywiści ruchów działających na rzecz dobrostanu zwierząt. Uczą jak działać, by odnosić sukcesy, jak nakłaniać ludzi do interesowania się prawami zwierząt, udzielają rad jak rozmawiać z mediami i znajomymi przy obiedzie na temat wegetarianizmu. Jednym z wypowiadających się jest np. John Mackey, współzałożyciel Whole Foods.
"W obronie zwierząt" to książka mówiąca o tym, o czym powinniśmy pamiętać, co powinniśmy sobie uświadamiać, a co często - z wygody - wyrzucamy z myśli.
P.S. Na listę lektur obowiązkowych wpisuję: "Żywot zwierząt" i "Elizabeth Costello" J. M. Coetzeego.
Komentarze
Pozdrawiam!
przeczytaam tę ksiązkę właśnie jako miłosniczka zwierząt.
Monotema,
warto się przełamać.
Moniko,
mam wrażenie, że tu nie chodzi o patrzenie na innych - tu ideą jest to, żeby czytelnik - konkretna soba - zaczął myśleć o tym jak cierpią zwierzęta i zrobił wszystko, co potrafi, by zmniejszych/zniwelować to cierpienie.
Domi,
zgadzam się.
Isadora,
podczas czytania rozdziału o hodowlach robiłam wiele przerw - a sam rodział czytałam 3 dni.
Kornwalio,
decyzja Twojego brata jest śmiała - rzymam kciuku, żeby wytrwał.
Ze mną jest tak, że ja już od wielu lat jestem laktoowowegetaianką. Po tej lekturze zastanawiam się nad rozstaniem z jajkami, których i tak prawie nie jadam.
Przeczytaj - warto.