Duszka w sobotę miała coś na wargach. Śliniła się gęsto, zapach ślina miała mocno nieprzyjemny, a na pyszczku dało się widzieć podrażnione, jakby podpuchnięte miejsca. Poczyniłam konsultacje z Ciotką Z. do której mamy zaufanie, a i daliśmy obejrzeć Duszkę tejże Ciotce Z. oraz Ciotce M. Obydwie panie orzekły, że to stan zapalny, a na języku czai się nadżerka. Pyszczydło mieliśmy smarować żelem na stany zapalne pyszczydeł wszelkich. W poniedziałek wszystko się zasklepiło, wygasiło i cali szczęśliwi, że Duszka już zdrowa, poszliśmy spać. Niestety - wczoraj rano nastąpił nawrót, który objawił się zwiększonym, więc ropnym wyciekiem, powiększeniem i silnym zaczerwienieniem (by nie rzec krwawieniem) warg. Pojechaliśmy do weterynarza, tym razem nie do naszego, ale do tego, którego mamy blisko i który leczy kotki z Niekochanych.
Pani doktor usiłowała wydobyć z nas informację, że Duszka się drapie. Twardo upieraliśmy się przy tym, że nie - no, bo się nie drapie. Obejrzała kocinkę, przytknęła szkiełko do kiepsko wyglądającego pysia Duszki, a po kilkunastu minutach wróciła do nas z wiadomością, że to co ma Duszka wygląda na typową alergię. Nie wiadomo od czego (a testy są niemiarodajne, więc nie warto robić), ale na wszelki wypadek dobrze jest zmienić karmę na RC hypoalergiczną w cenie 2,5 kg za niemalże sto złotych. Na plus pani doktor zaliczamy to, że pobrała wymaz z kociej buźki i zrobi ambiogram, żeby wiedzieć, który antybiotyk kotu podać. Kluczowa stała się dla nas informacja, że drób jest częstym uczulaczem, bo my - odkąd Duszka była chora - odstawiliśmy ją od suchego z obawy, że boli ją gdy gryzie - i dawaliśmy kurczaka. Może za dużo? Tym bardziej, że jeszcze niedawno Duszka nie jadła nic poza suchym...
Z przychodni wyszliśmy między innymi z próbkami karm hypoalergicznej i calm. Po powrocie do domu Duszka poczuła się znacznie lepiej (pewnie duża w tym zasługa leków). Dostała ona (i pozostałe koty - a jakże) na spróbowanie hyperalergicznego jedzenia (smakowało, och - jak smakowało) a później - mocno późnym wieczorem - odrobinkę calma. No i wyobraźcie sobie taką scenę: siedzimy w pokoju, oglądamy coś w tv, gdy nagle do tegoż pokoju wmaszerowuje z głową wysoko uniesioną Duszka. Głowę miała wysoko, bo w pyszczku niosła otwartą próbkę calma. Przyniosła, położyła i zaczęła się w nas wpatrywać. Mocno i intensywnie. Cóż było robić - Z. poszedł nasypać calma do miski:-)
W czwartek Duszka dostanie antybiotyk. A my zaczniemy myśleć co dalej. Chyba na początek spróbujemy odstawić Duszce mokre - może to przyniesie dobry efekt.
Potrzymacie kciuki?
Komentarze
Ale taka alergia??? Aż dziwne... Oby to było to i odstawienie kurczaka pomogło...
odstawiliśmy i obserwujemy, a jutro po antybiotyk. Dzięki za kciuki!
Anonimowy,
z ust mi wyjmujesz ową podejrzliwość;-)
dziękujemy:-)
Rzeka,
dziękujemy:-)
Ja odstawiłam wszystko co ma kurczaka ;)
Na razie jest dobrze :)
Oby już było dobrze :)
dziś Duszka jest w pełni sił i energii. Mam nadzieję, ze to koniec chorób.