Przejdź do głównej zawartości

Katarzyna Michalak. Sklepik z niespodzianką.


Wydane przez
Wydawnictwo Nasza Księgarnia

Katarzyna Michalak pisuje książki służące tamu, by sobie nimi poprawiać nastrój. Optymistyczne, ciepłe, odpowiadające marzeniom kobiet o silnych i prawych mężczyznach oraz o bohaterkach kobiecych, którym się w życiu udaje, mimo przeciwności losu, które mają silne poczucie estetyki i są mistrzyniami w kuchni.

Podobna idea przyświecała Autorce w pierwszym tomie trylogii "Sklepik z niespodzianką". Historia Bogusi, która zarobiwszy na obczyźnie wraca do Polski i zupełnie przypadkiem zamiast do rodzinnej Warszawy trafia na nadmorską prowincję, do miejscowości Pogodna, i tam próbuje poukładać sobie życie, niesie w sobie owo serdeczne przesłanie.

Dom do wynajęcia okazuje się być przyjaźnie tani, a umiejętności kulinarne wyniesione z domu, pozwalają Bogusi na plany otwarcia galerii i czekoladziarni w jednym. Zanim jednak dziewczyna otworzy podwoje sklepu musi odnaleźć się w środowisku Pogodnej, musi zdecydować, który mężczyzna jej się podoba i poznać tajemnice mieszkańców. 

Elementy, które znaleźć możemy w "Sklepiku z niespodzianką", a znane wytrawnym czytelniczkom z poprzednich powieści Katarzyny Michalak to humor, zwierzęta, dojrzały mężczyzna odbywające wieczorne przejażdżki na koniu, rozterki uczuciowe wynikające z obecności kilku godnych zainteresowania panów w otoczeniu bohaterki. Wszystko to sprawia, że do książek Pani Katarzyny wkracza się z przyjemnością i przeświadczeniem, że teza mówiąca "najbardziej lubimy to, co znamy" w pełni się sprawdza:-)

Jako osoba zafiksowana na punkcie zwierząt mam jednak pewną wątpliwość. Bogusia ma kota zwanego Kotem Adeli i psa o wdzięcznym imieniu Piegusek. Zwierzęta żywione są karmami, na reklamy których  można natknąć się w mediach, ale które - te karmy - nie przedstawiają sobą zbyt wielkiej wartości odżywczej, co więcej - żaden weterynarz ich nie poleci. Tu jednak wciąż pojawiają się nazwy obydwu karm. I teraz nie wiem... Czy Autorka, jak zasugerowała koleżanka, stosuje te nazwy nie jako nazwy własne konkretnych karm, ale jako określenie obejmujące po prostu jakąkolwiek puszkę/karmę suchą (vide: mówienie adidasy na buty sportowe bez względu na ich markę). A może w literaturze - podobnie jak w filmie -  obecny jest product placement, a ja tego wcześniej nie zauważyłam? Trzecia możliwość, jaka przychodzi mi do głowy, jest zbyt krzywdząca dla Autorki (czyli brak świadomości), więc nawet nie będę się nad nią zastanawiać.

Lubię książki Katarzyny Michalak przez ową, wspomniana powyżej, powtarzalność. Każda z nich zawiera coś nowego, ale opierając się na pewnym schemacie, daje szanse na to, by poczuć się w nich, jak w ulubionej sukience. 

P.S. A już zakończenie... Pani Katarzyno, no i jak ja mam teraz doczekać do wiosny 2012 roku, by się dowiedzieć co było dalej? Ech, słodka mordęga;-)))

Komentarze

sabinka.t1 pisze…
Mnie Kaśka też delikatnie mówiąc wkurzyła w zakończeniu :(
Gdzie tu tyle czekać :(:(:(
Ale cóż nam pozostaje? :):):)
Pozdrawiam słonecznie :)
Iza pisze…
Książka ciągle przede mną:D
Unknown pisze…
Coś lekkiego na wakacyjne popołudnie:)
Evita pisze…
Na wakacje jak znalazł :)
Nie wiedziałam, że będzie kolejna część.
Pozdrawiam!
Raczej nie w moim stylu...
Pozdrawiam:)
Monika Badowska pisze…
Sabinko,
ano - nic, tylko czekać:-)

Izuś,
to czekam na Twoją recenzję:-)

Dr Kohutem,
owszem:-)

Evita,
będą jeszcze dwie:-)

Isdora,
źle by było, gdybyśmy wszyscy czytali to samo;-)
Irena Bujak pisze…
Uwielbiam książki p. Kasi i mam zamiar je kupić sobie w wakacje. Ta będzie pierwsza ;)
Kinga pisze…
A ja właśnie męczę się z Jagódką. Tak właśnie- męczę.
Człowiek musi ją wynosić do drugiego pokoju, by nie przeczytać w jeden dzień ;)
Po Sklepik, też zapewne sięgnę :)
magdalena pisze…
Zostalam zachecona do lektury ;)
Monika Badowska pisze…
Bujaczek,
miłych wakacji z Panią Kasią:-)

Kinga,
:-D

Magdalena,
:-)
himek pisze…
Mam nadzieję, że te karmy, których nazw wypowiadać nie wolno są użyte przypadkiem. Delikatnie mówiąc jestem do nich bardzo nieprzyjaźnie nastawiona, a jeszcze bardziej do właścicieli, którzy karmią nimi swoje zwierzaki. Ale sama książka zapowiada się interesująco - zabawnie, letnio (od nazwy pory roku, a nie określenia temperatury), przyjemnie. Byle do urlopu!
Monika Badowska pisze…
Himek,
podzielam Twoja nadzieję... I życzę udanego urlopu z dobrymi książkami:-)
himek pisze…
Dziękuję bardzo - będę do Ciebie zaglądać. Pozdrawiam:)
magdalena pisze…
Cudowna książka, pochłonęłam w jeden weekendowy dzień :). Ale także nie podobają mi się nazwy TYCH karm... :>

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe