Byłam wczoraj we Wrocławiu. Nie odwiedzałam tego miasta już kilka lat i gdy wędrowałam jego ulicami pomyślałam, że żałuję swojej długiej nieobecności. Żałuję, bo lubię być we Wrocławiu. Wiele się pozmieniało od mojej ostatniej bytności w mieście nad Odrą.
Są też rzeczy niezmienne i budzące moją olbrzymią sympatię:
Zastanowiły mnie te postacie:
Udało mi się znaleźć wyjaśnienie na blogu o Wrocławiu.
Droga wiodąca do Rynku i sam Rynek zastawione były jakimiś budkami. Nieco mało atrakcyjne i tworzące chaos.
Na szczęście fontanna wciąż działa i cieszy oczy:-)
Odpowiadając na pytanie zawarte w tytule - oczywiście! Jeśli tylko ma się ze sobą dwie zajmujące książki, to podróż upływa błyskawicznie. Przyznajcie - sześć godzin, które możecie poświęcić TYLKO książkom to cudowne sześć godzin:-)
Komentarze
Wiesz, że teraz trudno dzieciom odbierać Tuwimową "Lokomotywę", bo pociągiem nie jechały? Zdałam sobie z tego sprawę, gdy moje dziecię na Mikołaja wymarzyło sobie taką podróż. Do głowy by mi nie przyszło.
ja lubienie Wrocławia wyrobiłam sobie z dorosłością. Ale pociągiem jeżdżę od 1 roku życia i mam z podróżami koleją najróżniejsze - w tym miłe - wspomnienia:-) Wczoraj np. podróżowałam z grupą jadącą do Wrocławia na jakieś zawody. Mieli deski z butami (do konduktora zeznali, że to narty)i podróżowali z Augustowa. O marzeniach związanych z podróżą pociągiem współczesnych dzieci słyszałam. I w pełni rozumiem. Wszak podróż pociągiem to przyyyyygoooda:-)
Izusr,
nie wiedziałam, że mam mówić;-) Na Targi zajrzałam, a jakże:-) Wedle plakatów rozlepionych na Rynku budki stoją z okazji Jarmarku Świętojańskiego i czegoś związanego z kulinarnym szaleństwem. Chyba ma się to nazywać "Europa na widelcu";-) Gdybym ponownie wybierała się do Wrocławia - dam znać. Obiecuję:-) A póki co - za tydzień pewnie będę w Krakowie;-)
A te 6 godzin na czytanie-zazdroszcze:)Ja tez bym mogła tyle jechac pociągiem.Oczywiście w towarzystwie ciekawej lektury:)
Jarmark bożonarodzeniowy, o tak! :D
Dziękuję za miłe wspomnienia :)
domyślam się:-)
anusiaczek,
warto:-)
Eireann,
ale zamknięte i obłóżone jakimiś dodatkowymi elementami tworzą nieprzyjazne wrażenie. A o co chodzi z Chrobrym?
Z głową w książce,
ja już nie mogę jeździć nocą. Kiedyś mogłam gdziekolwiek i kiedykolwiek, byle by jechać:-)
Domi,
trzymam kciuki, żeby Ci się udało:-)
Medeleine,
zuważyłaś, że specjalnie ominęłam krasnale;-)
Pemberley,
do orgodu nie dotarłam, ale posnułam się w okolicach Rynku idąc w stronę Ostrowa. Niedaleko, bo czasu miałam niewiele na spacery.
Teano,
to mało? ;-) Przeczytałam "Świadka" Ilii Mitrofanowa i "Przysięgę milczenia" Lindy Castillo.
Niestety (a może stety?) nie czytałam żadnej z nich, ale chyba bym się nie odważyła brać w podróż dwóch tak mrocznych i ciężkich książek. Faktycznie dwie takie cegły na 6 godzin mogą wystarczyć :)
Ja zwykle na drogę biorę lżejsze rzeczy, ale na sześciogodzinną podróż zabieram dwie albo trzy cienkie (koniecznie w cienkich okładkach) po czym... natykam się na jakąś wyprzedaż książek na dworcu i wracam objuczona jak wielbłąd.
Wolę jednak brać coś weselszego, co się "samo" czyta.
BTW uśmiecham się nieśmiało w sprawie Luizy (klątwa?)
W poprzedni weekend zabrałam jedną (półtorej godziny jazdy) a wróciłam z czterema ;)
Dwie jeszcze czekają na przeczytanie, tylko jak na złość nie kroi mi się żadna podróż :(
chyba bym nie zamieniła...
Bursztynowa,
tak - tym razem w dwie strony:-)
Teano,
:-)
@izusr - Kiedyś właśnie w czerwcu był jakiś jarmark z biżuterią i takimi pierdołami różnymi. Nie kojarzę, czy to co roku jest, ale kiedyś na bank było bo kupowałam tam prezent :)
Może to to co wtedy.
obiecuję - zapowiem się następnym razem:-)
Warto było odwiedzić Twojego bloga :)
miło mi:-)
doczytałam w necie, że rasa konia na którym usadzono Chrobrego nie istniała jeszcze w czasach króla;-) Też nie przyglądałam się zbyt dokładnie, ale ogólnie pomysł uhonorowania w ten sposób władcy podoba mi się.
A teraz faktycznie mi się przypomniało z tą "Europą na widelcu", w tamtym roku chyba też coś takiego było :)
:-)
Jeżdżenie pociągami to świetna sprawa, bo można poczytać do woli. Akurat mi dosłownie tylko 2-3 razy w życiu zdarzyło się jechać pociągiem. Pociąg nie telepie jak autobus i można spokojnie poczytać.
ja pierwszy raz jechałam pociągiem w bardzo wczesnym dzieciństwie,a im byłam starsza tym więcej godzin spędzałam w wagonach PKP;-)
Nth,
zmienił - dołożyli mu jakieś szkło na dachu;-)