Przejdź do głównej zawartości

Lidija Dimkovska. Ukryta kamera.


Wydane przez
Państwowy Instytut Wydawniczy

Macedońska poetka Lila wędruje po świecie przenosząc się z miejsca na miejsce dzięki swojej poezji, a dokładniej mówiąc dzięki stypendiom, których celem jest propagowanie literatury macedońskiej. Lili towarzyszy tytułowa ukryta kamera - malutki odłamek rubinu tkwiący w dużym palcu nogi dziewczyny. Lila wydaje się być nieco jak liść targany wiatrem - jej podróże są na pozór przypadkowe, choć nieco zachłanne. Dziewczyna dąży do maksymalnego wykorzystania swoich pięciu minut, czasu, w którym ktoś w świecie uważa, że trzeba starać się, by zaistnieli w świadomości ogółu twórcy macedońscy. Austria, Stany Zjednoczone, Szwecja, Rumunia i ludzie; choć nie autochtoni, a podobni poetce stypendyści z różnych, odstawionych przez historię na drugi tor regionów.

Narratorem opowieści jest kamera. Opisuje spotkania, widoki, doświadczenia. Mówi o radości poznawania innych, o głodnych dniach, które nastąpiły, bo pieniądze ze stypendium trzeba było wydać na łapówkę, o umiejętności poruszania się w skomplikowanych zależnościach urzędniczych w kolejnych krajach, o specyfice spotykanych ludzi i  wielkim apetycie na życie jaki ma Lila.

Podobał mi się klimat tej powieści. Historia dochodzenia do głosu osób dotychczas głosu pozbawionych, historia wędrówki, poznawania świata, chłonięcia tegoż świata przez kogoś, kto z racji urodzenia w tym, a nie innym kraju, odcięty był od wielu doświadczeń jakie stawały się udziałem jego rówieśników w zachodnim świecie.

Zastanawia mnie to, jak powieść Domkovskiej odbiorą Ci, którzy nie pamiętają, sięgając po argument najprostszy, ograniczeń w podróżowaniu, a jak ci, którzy te ograniczenia pamiętają. We mnie "Ukryta kamera" obudziła wiele refleksji. 

Komentarze

Anonimowy pisze…
Już od pojawienia się jej na rynku "czaję" się na okazję przeczytania. A Ty narobiłaś mi dodatkowej ochoty :)

Jest to chyba druga(!) macedońska książka wydana w ciągu ostatnich lat. Trochę to przykre, że tak mało książek z tego kraju jest tłumaczonych, no, ale wiem: prawa rynku. Mnie z oczywistych przyczyn ciągnie do poznawania literatury macedońskiej, a nie jestem w stanie czytać w oryginale nic powyżej bajek dla 5-latków ;)
Magia książki pisze…
Ja jestem okładkowa dziewczyna i ta okładka mnie przyciąga :)
Treść też wydaje się interesująca, więc pozostaje mi tylko poszukać książki :)
Monika Badowska pisze…
Książkowo,
zdecydowanie polecam. Zaintrygowałaś mnie nikłą obecnością lit. macedońskiej na polskim rynku.

Isabelle,
miałam nawet pisać o przyciągającej oczy okładce, ale stwierdziłam, że kogo ma przyciągnąć - przyciągnie:) Pozdrawiam:)
kasia.eire pisze…
ciekawa jestem tej książki, bo macedońskiej literatury nie czytałam, zdecydowanie interesująca pozycja
Monika Badowska pisze…
Kasiu,
miło Cię widzieć:-) Książkę polecam - dużo tam o tożsamości emigranta.
Teano pisze…
Czy to jest fantastyka, albo coś w tym rodzaju? Bo ta kamera ukryta w dużym palcu u nogi nieco zbiła mnie z tropu.
Monika Badowska pisze…
Teano,
kamera jest tylko literackim zabiegiem, formułą narratora metatekstowej opowieści o poetce piszącej dziennik.

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...