Przejdź do głównej zawartości

Lauren St. John. Ostatni lampart.


Wydane przez
Wydawnictwo W.A.B.

Kiedy czytam książki Lauren St. John zrzucam z siebie przeżyte lata i ponownie staję się jedenastolatką, rówieśnicą Martine mieszkającej wraz z babcią w rezerwacie zwierząt w RPA. Zapominam o tym, co wiem i przeżyłam i daję się pochłonąć historii o kolejnych ratowanych zwierzętach.

Przyjaciółka babci Martine prosi ją o pomoc. Mieszka w Zimbabwe, tuż obok ziem należących do Parku Narodowego Matopos i staje się obiektem prześladowań ze strony pewnego mężczyzny, który za pieniądze oferuje zabijanie dzikich zwierząt, kłusowanie i który podsyca legendę o tym, że aby odkryć pradawny skarb, należy zabić ostatniego w tym rejonie lamparta, Khana. Gwyn jedzie, by pomóc przyjaciółce i zabiera ze sobą wnuczkę oraz jej kolegę. Dzieci angażują się w ochronę lamparta, a dla śledzących Khana niesamowite umiejętności komunikowania się ze zwierzętami jakie ma Martine stanowią element narzędzia służącego polowaniu.

Miałam sobie zostawić tę książkę na później, ale nie mogłam się już doczekać. Za bardzo lubię sposób w jaki Lauren St. John kreuje rzeczywistość w swoich powieściach, za bardzo lubię jej bohaterów - ludzkich i zwierzęcych. Najważniejsze jest dla mnie to, jak prosto i niewymuszenie Autorka przekazuje młodym czytelnikom szacunek do Natury, do zwierząt i troskę o to, by zwierzęta, szczególnie te z gatunków zagrożonych, otoczone zostały jak najlepszą, dającą szanse na przeżycie i rozmnożenie, opieką. 

W tym, co pisze Lauren St. John widać wielką miłość do zwierząt. I pewnie dlatego tak lubię czytać jej książki:-)

P.S. Chcących poznać całą historię Martine odsyłam do książek "Biała żyrafa" i "Pieśń delfina" oraz radośnie informuję, że 20 kwietnia będzie premiera kolejnej powieści, zatytułowanej  "Opowieść słonia".

Komentarze

Alannada pisze…
Chyba chętnie bym zajrzała do tej książki :) Jak znajdę to przeczytam
Monika Badowska pisze…
Alannada,
polecam z całego serca:-)
Pisany inaczej pisze…
Jak pięknie jest cofnąć się w czasie, wrócisz to beztroskich czasów dzieciństwa.
Teano pisze…
Nigdy nie słyszałam o Lauren St. John, ale już widzę, że to książka z grupy tych, jakimi zaczytywałam się w dzieciństwie. Dopisuję do swojej listy lektur. :)
Jak się da, to z dzieckiem. Bo można to czytać z dzieckiem, prawda? Nie ma tam drastycznych scen?
Monika Badowska pisze…
Allan,
:-)

Teano,
to dla dzieci jest - wydawnictwo mówi, że 9+ - zatem spokojnie możesz czytać z dziećmi:) Zachęcam:-)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...