Film, w którym gra Sophia Loren i Marcello Mastroianni, wydawał mi się wart obejrzenia. Niestety - bohaterka, którą grała przepiękna Loren irytowała mnie tak bardzo, że zrezygnowałam z projekcji.
Film zaczyna się dość efektownie. Valeria Billi oszukana przez mężczyznę, z którym chciała związać swoje życie postanawia popełnić samobójstwo, ale tuż przez zażyciem nasennych tabletek dzwoni do telefonu zaufania i rozmawia z mężczyzną o zmysłowym głosie. Gdy bohaterka, już w szpitalu, prosi o przybycie owego mężczyzny, okazuje się, że jest on księdzem. Valeria dąży do jak najczęstszych spotkań z Don Mario Carlesim, a gdy on wyjeżdża na prowincję do seminarium, by szukać rady u starszego księdza, dziewczyna przyjeżdża za nim i gniewnie zarzuca mu ucieczkę.
I tu skończyłam oglądać. Nachalność Valerii zniechęciła mnie do poznawania dalszych losów bohaterów filmu "Żona księdza". Trochę mi szkoda, bo bardzo lubię stylistykę lat siedemdziesiątych i z wielka przyjemnością podziwiałam kolejne stroje Sophii Loren, jej fryzury, makijaż. Ale cóż...
P.S. Dziś na TCM zobaczyć można "Czarodzieja z Krainy Oz" z 1939 roku, z Judy Garland w roli Dorotki.
Komentarze
a czemu?
Lady Aga,
a ja jakoś nigdy nie rozumiałam idę wędrującej przez świat Dorotki. Ten robot mnie przerażał.
nie obejrzałam wczoraj całego filmu, ale gdy włączyłam w pierwszych kilkunastu minutach, żeby podejrzeć to trafiłam na Dorotkę śpiewającą "Somewhere over the Rainbow":-)