No i nadszedł ten dzień... Dziś o 16:30 mamy stawić się u doktora. W związku z tym, Duszka nie dostaje jeść, co potęguje jej irytację. Trochę boję się drogi do weta i wyciągania jej z transportera, ale liczę na to, że dzięki Waszemu trzymaniu kciuków, wszystko dobrze się ułoży.
Duszka w dużym stopniu już się zaaklimatyzowała. Co prawda nadal najchętniej śpi na łazienkowym koszu od prania, ale zdarzyło jej się spać wczoraj na łóżku z Nusią i Sisi. Uwielbia włazić do szafy i tam zasypiać, spaceruje po całym mieszkaniu oglądając różne zakamarki z dużym zainteresowaniem, a głodna - siada przy swojej miseczce w pozycji na panienkę i czeka aż ktoś zauważy, że miska jest pusta.
Mogę brać ja na ręce, nosić na ramieniu przytulając, ale temu wszystkiemu najczęściej towarzyszy cichutkie powarkiwanie (podobnie reaguje Gusia, tylko dużo głośniej). Po zeszłotygodniowym podawaniu tabletki, kiedy to po wyciszeniu rui, Duszka znów się stała niedotykalskim kotem i trzeba było ją łapać w rękawicach i grubą bluzą, zraziła się do Z., któremu przypadła w udziale ta niewdzięczna rola. Prycha na niego już w chwili, gdy Z. wchodzi do łazienki, a gdy już nachyli się nad kuwetą, żeby ją sprzątnąć, to Duszka odbiera to jako atak na własny spokój i zaczyna wymachiwać łapkami.
Komentarze
Jest pod dobrą opieką, a zabieg jak wiem po swojej kici kotki znoszą naprawdę świetnie! :)
wyciąganie jej ze schroniskowej klatki było straszne. Na szczęście wiedzieliśmy, że za klatką będzie jej już tylko lepiej.
Deczko spóźnione ,ale kciuki pewnie za dobre gojenie się przydadzą :)
Miała szczęście że do Was trafiła :))
dziękuję za dobre słowo:-) Wczoraj mnie nieco weterynarz zdołował, bo stwierdził, że Duszka może zachowywać się agresywnie w domu, bo jest pomiędzy naszymi kotami, a to nie jest komfortowe:/
Ważne żeby nie robić nic na siłę wokół niej...
Wiadomo że wizyty u weta są nieuniknione ,ale w domu już czuje się dość bezpiecznie ,więc raczej agresja jej nie grozi ;)