Przejdź do głównej zawartości

Rolf Bauerdick. Jak Matka Boska trafiła na księżyc.


Wydane przez
Wydawnictwo Literackie

Przyznaję, książkę czytałam długo i z przerwami (co zdarza mi się bardzo rzadko). Mojej przygody z powieścią Rolfa Bauerdicka nie chciałam jednak kończyć zbyt szybko, bo to historia, którą żal opuszczać, z bohaterami której chciałoby się usiąść, porozmawiać i wypalić cygaro udające kubańskie.

Autor w wywiadzie opublikowanym w "Detektywie Literackim. Głosie Baia Luny" (nr1/2011) mówi: Kocham rozbuchaną obrazowość oraz soczysty realizm. Przy całej sympatii dla przepojonych dramatyzmem trillerów, uwielbiam tragikomiczny, absurdalny i przerysowany aspekt rzeczywistości. Nie interesują mnie jednak oderwane od życia, pełne magii fantazje. Opowieść niezależnie od tego, jak bardzo absurdalna, musi mieścić się w polu możliwości. Groteska zdarza się naprawdę.

Pawel Botew wychowuje się w małej karpackiej mieścinie. Opowiadając swoją historię portretuje blaski i cienie życia w oddalonym od wszystkiego miejscu. Pokazuje różnobarwną, różnorodną społeczność osadzając opowieść w wydarzeniach fikcyjnie historycznych, choć oddających ducha ówczesnych idei politycznych  w Rumunii. Wydarzenia w powieści zaczynają się od informacji, że oto w kosmos wystrzelona została Łajka, co prowokuje dyskusje nad techniką, uwielbieniem wodzów o światłych umysłach. Później jest już tylko ciekawiej i barwniej.

Powieść, jak zapowiada Autor, pełna jest soczystych, krwistych postaci. Jedną z nich, taką, którą polubiłam szczególnie był Ojciec Joannes Baptista, bezkompromisowy pasterz nieco zwichrowanej trzódki w Baia Lunie. Fascynujący jest również Cygan Dimitriu Gabor nazywany przez współmieszkańców czarnym filozofem. A już dziadek narratora, Ilia Botew, uczący wnuka, że w wrót Ameryki przybywających wita wielki posąg Matki Boskiej oświetlający drogę, stanowi klasę samą dla siebie; na próżno szukać by podobnie oryginalnego człowieka.

Klimat powieści urzeka i sprawia, że tęsknię za wakacyjną wędrówką z plecakiem przez dróżki i bezdroża Karpat. Polecam serdecznie:)

Komentarze

Magia książki pisze…
Ma niesamowity klimat ta książka :) Szkoda tylko, że cena taka wysoka! :)
Anonimowy pisze…
To już kolejna bardzo ciekawa recenzja. Zdecydowanie mam ochotę na przeczytanie tej książki :) Zapowiada się na smakowitą lekturę!
Brzmi zachęcająco - z pewnością po nią sięgnę ;)
Pozdrawiam!
Monika Badowska pisze…
Isabelle,
klimat przeuroczy:)

Książkowo,
jest smakowitą lekturą:)

Weranda Pełna Słońca,
polecam serdecznie:)
Kinga pisze…
Muszę ją koniecznie przeczytać. Tylko ta cena...
Wypatruję jej więc w bibliotece :)
viv pisze…
Już od jakiegoś czasu interesuję się tą książką, tylko cena - póki co - zniechęcająca. Ale na chwilę obecną mam co czytać, więc grzecznie poczekam, może cena spadnie. Albo kolejną aukcję zrobisz;)
Agnes pisze…
Aż mi się kojarzy z "Czarny kot, biały kot" :)
Monika Badowska pisze…
Kingo,
:)

Viv,
może i zrobię, ale wątpię, żeby była w stanie rozstać się z tą książką;)

Agnes,
:)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...