Przejdź do głównej zawartości

Wanda Chotomska. Kurczę blade.

Wydane przez
Wydawnictwo Babaryba

Wiersz o Kurczęciu Bladym Wandy Chotomskiej z doskonałymi ilustracjami Edwarda Lutczyna zaspokoi gusta i rodziców, i dzieci. 

O ile tym pierwszym dobrze będzie się czytało wiersz, równie dobrze oglądało ilustracje, tak do podniesienia stopnia zadowolenia rodziców niewątpliwie przysłuży się dwujęzyczność książeczki. Wszak wszyscy chcą, aby ich dzieci już od maleńkości cechował geniusz ;) Wiersz po polsku i angielsku pozwoli popracować nad umiejętnościami lingwistycznymi potomka (własnego lub zaprzyjaźnionego). 

A jaką frajdę będą miały dzieci? Kartonowe kartki, a poza tym... Tekst i grafika, grafika i tekst. Trudno zdecydować, co któremu dziecku spodoba się bardziej, ale z pewnością nie istnieją dzieci, które potraktują obojętnie wiersz Chotomskiej lub ilustracje Lutczyna. Doskonały w głośnej lekturze poemat o Kurczęciu wzbogacony szalenie sugestywnymi obrazkami skupi uwagę dziecka - gwarantuję:) 

Fascynuje mnie ku której postaci z wiersza skłania się sympatia dzieci. Macie jakieś doświadczenia?

Komentarze

MoWi pisze…
Mój prawie 3-latek, był bardzo zdziwiony, ze dziadek to kurcze chciał zjeść! Skandal!
To nie jest książka dla WEGETARIAN! Ostrzegam! :-)
Monika Badowska pisze…
Mamo_Adama,
napisałam w tekście akapit o wegetarianizmie, ale później uznałam, że może nadwrażliwa jestem, więc go wykasowałam. Jak widać nie tylko ja przejęłam się biednym kurczęciem:)
Aglod pisze…
Właśnie się zapytałam i pała sympatią do kurczęcia. No przecież dziadek chciał owe biedactwo zamordować!!!
Moi kochają tą książeczkę. Jak tylko wyszła zakupiliśmy wznowienie, bo stare wydanie mieliśmy tylko w szczątkowej postaci. Rysunki genialne!!!
MoWi pisze…
ha ha! Ja mam właśnie takie dziwne odczucia, gdy czytam tego typu historyjki. Niby mi się podoba a jednak nie...Byłam wegetarianką prawie 15 lat a teraz jem tylko ...drób. Może dlatego? pozdrawiam! :-)
Monika Badowska pisze…
Mamo_Adama,
ja nie jem żadnego mięsa i stąd ów pomysł na akapit. Często spotykam się w dawniejszych książkach dla dzieci (vide rewelacyjna wszak Beatrix Potter) z treściami dziś już przyjmowanymi z większą podejrzliwością pedagogiczną.
Agnes pisze…
Lutczyn to genialny rysownik :)
Unknown pisze…
Pamiętajcie, że ten tekst jest starszy niż my, kiedy powstawał, mało kto wiedział, czym jest wegetarianizm :-)
Monika Badowska pisze…
Agnes,
zgadzam się:)

Agata,
pamiętamy:) I tylko dziwimy się, jak się świat zmienił nieustająco zachwycone twórczością Pani Wandy Chotomskiej i Pana Edwarda Lutczyna:)

Popularne posty z tego bloga

Konkurs na Blog Roku

Wczoraj ów konkurs wkroczył w kolejny etap. Za nami czas zgłaszania blogów, przed nami czas głosowania na te, co zgłoszone, a po południu 22 stycznia najpopularniejsze blogi oceniać będzie Kapituła Konkursu. Aby zagłosować na bloga, którego właśnie czytacie należy wysłać sms-a o treści E00071 (e, trzy zera, siedem, jeden) na nr 7144. Taki sms kosztuje 1,22 zł. Szczegóły konkursu: http://www.blogroku.pl/

Spacer po Sudetach, czyli kilka słów podsumowania.

Wyruszyłam ze Świeradowa Zdroju i z każdym krokiem oddalającym mnie od centrum i hałasu dobiegającego z okolicznych budów czułam się coraz lepiej. Cisza i pustka to zdecydowanie przestrzeń mi sprzyjająca. Oczy mi ciągnęło do błyszczących kamieni pod nogami, a całą sobą dostrajalam się do otaczającego mnie lasu. Im głębiej w Izery, tym więcej rowerzystów, ale urok Hali Izerskiej i obserwacja ludzi zajadających się popisowym daniem Chatki Górzystów nastrajały mnie bardzo pozytywnie. Gdy przy Stacji Turystycznej Orle okazało się, że będę spała w starym drewnianym domu, sama w wieloosobowym pokoju, uśmiechnęłam się szeroko. Obejrzałam wystawę, zjadłam niezbyt ciepłą acz smaczną zupę i zakończyłam długi dzień. Dzień kolejny okazał się być jeszcze dłuższy. W Jakuszycach o moje dobre nastawienie zadbała kawa w hotelowej restauracji i piękna droga przez las tuż za Jakuszycami. Karkonoski Park Narodowy rozpoczął się kaskada wodną, przy której można przycupnąć, by kupić bilet. Chwilę...

Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie

Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...