Podczas wygrywajki, w której nagrodą była najnowsza powieść Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk zatytułowana "Mariola, moje krople...", zadawaliście pytania Autorce. Bardzo dziękuję Pani Małgorzacie za udział w naszym blogowym wywiadzie.
* * *
Bazyl: Z tego co się orientuję, jednym z pobocznych motywów książki jest bimbrownictwo. Jaki jest Pani stosunek do trunku wyrabianego przy świetle księżyca? :D
MGA: Myślę, że sprawdziłabym się, jako nocny stróż w magazynie z alkoholami ;-)
Tajemnica33: Pani Małgorzato, ma Pani dwóch synów. Co Oni sądzą o Pani książkach? Jak odbierają fakt, że stała się Pani sławną pisarką?
MGA: Role matki i superbohaterki wzajemnie się wykluczają. Dla moich synów jestem głównie osobą, która kręci się po kuchni i czasem każe wyjść z psami. A sławną pisarką nie jestem.
Selene: Jak zachowała się Pani rodzina, najbliższe osoby, gdy oświadczyła Pani, że chce wydać książkę? Wspierali, motywowali do działania, czy raczej uważali to za niemożliwe i chcieli wybić Pani ten pomysł z głowy?
MGA: Kiedy marudziłam, że chcę pisać, na ogół, wzruszając ramionami, odpowiadali: „To pisz!”. Nikt się tym jakoś specjalnie nie ekscytował, chociaż mama chciała oczywiście, abym jako kierunek studiów wybrała prawo lub medycynę. To jednak ani przez moment nie wchodziło w grę i w końcu dała spokój. Swoją pierwszą książkę wydałam jednak dość późno i to wydawca się do mnie zwrócił o jej napisanie. Sytuacja była więc komfortowa.
Malineczka74: Którą ze swoich książek uważa Pani za najlepszą i dlaczego?
MGA: „220 linii”. Wciąż jeszcze mam do niej wielki sentyment. Poza tym uważam, że konstrukcja i przesłanie są w tej powieści wyraziste i spójne.
Blackmilk: Ma Pani już pomysł na kolejną książkę? Z jakiego będzie gatunku?
MGA: Najbardziej chciałabym napisać sztukę teatralną, a konkretnie komedię.
Izuś: Z czego Pani czerpie inspiracje i pomysły?
MGA: Jan Parandowski w swojej „Alchemii słowa” napisał, że nad głową pisarza unosi się chmura pyłków nasiennych, z których każdy może zakwitnąć”. Polecam tę książkę o pisarzach i ich mękach twórczych. Cytat pochodzi ze strony 171 (Czytelnik, 1976).
Marcin Włodarski: Jest Pani lewo czy praworęczna?
MGA: Praworęczna, niestety…
Alina: Z opinii na temat Pani książek wywnioskowałam, że są dość rozbieżne tematycznie i stylistycznie - ciężko się było Pani przestawić z "Cukierni" na "Mariolę"? Czy następna książka będzie jeszcze bardziej inna od poprzednich trzech?
MGA: Te dwie powieści to dwa odrębne światy, które jednak żyją we mnie równolegle. „Mariolę” pisałam znacznie wcześniej, pierwotny pomysł pochodzi z końca lat dziewięćdziesiątych, pracowałam nad nią zrywami przez kilka lat. Nad „Cukiernią” pracuję niemal bez przerwy od lipca 2008. Z tymi stylistycznymi skokami w bok jest jednak pewien problem. Czytelnik lubi wiedzieć, czego może się spodziewać, sięgając po konkretnego autora. Chce, aby siedział on grzecznie w szufladce: „literatura kobieca”, „fantastyka”, „kryminał”, „sensacja”, „sf”. Dokonując wolt stylistycznych poniekąd strzelam sobie samobója. Ale wejście w nową stylistykę to zawsze przygoda, zmaganie, radość poznawania czegoś nowego. Po zakończeniu „Cukierni” będę pracowała nad baśniami, które pojawiły się w „13 Poprzecznej” i „Wystarczy, że jesteś”, może też dopiszę jakieś nowe.
Iza: Ostatnia wydana książka traktuje o środowisku teatralnym. Czy kiedyś możemy liczyć również na satyryczny portret filmowców?
MGA: Ależ on już powstał! Proszę zajrzeć do powieści „Serenada, czyli moje życie niecodzienne”.
Seso: Czy uważa Pani, że ludzie są z natury źli czy z natury dobrzy i do jakiego stopnia związani z rzeczywistością są jej bohaterowie? :)
MGA: Kiedy spotykam na swojej drodze nieznajomego, zawsze daję mu kredyt zaufania. Przypuszczam, że kieruje się w swoim życiu moralnością, która wszak została wymyślona po to, by wydobyć z człowieka pierwiastek dobra. Specyfika środków masowego przekazu powoduje, iż wiedza o ludziach, jaką nam serwują media, nie pozostawia złudzeń, iż są oni z natury źli. Ale jest przecież jeszcze codzienność, widzimy wiele dobra dookoła, odruchy humanitarne, zaangażowanie w pomoc potrzebującym. Chcę wierzyć, że człowiek, nawet, jeśli czasem zbłądzi, jest dobry.
Natomiast moi bohaterowie są oczywiście zanurzeni w innej rzeczywistości, literackiej, choć nie bez luźnych odwołań do konkretnych rzeczywistych pierwowzorów.
Bluejanet: Jakie są Pani trzy ulubione książki?
MGA: „Życie, instrukcja obsługi” Georgesa Pereca, „Rękopis znaleziony w Saragossie” Jana Potockiego, „W poszukiwaniu straconego czasu” Marcela Prousta.
Jusssi: Książki którego polskiego autora poleciłaby Pani z czystym sumieniem ?
MGA: Jest wielu takich autorów, ale chciałabym tu przypomnieć, abyśmy w powodzi nowych nazwisk nie zapominali o pisarzach dawnych, jak chociażby: Kraszewski, Sienkiewicz, Potocki, Dąbrowska.
Julia: Czy wszystkie napisane przez siebie książki uważa Pani za 'swoje'? I czy pisze Pani dla siebie, czy dla czytelników?
MGA: Każdej z moich powieści poświęciłam cząstkę siebie i swojego czasu. Każda jest wyrazem mojej wrażliwości i poglądów. A piszę chyba jednocześnie dla siebie, zaspokajam tym moją potrzebę rozmowy i czytelników, którym – mam nadzieję – dostarczam rozrywki i materiału do refleksji.
Agussiek: Ma Pani ulubioną porę dnia na pisanie? A jakie jest Pani ulubione miejsce, w którym powstają powieści? I najważniejsze: natchnienie przynosi Pani kawa czy herbata?
MGA: Moją ulubioną porą jest ta, kiedy wszystkie bieżące zadania zostały wykonane, a zwierzęta śpią. Następuje to około osiemnastej, czasem później. Pracuję mniej więcej do północy przy biurku lub siedząc na kanapie w moim gabinecie. Piję mniej więcej tyle samo kawy, co herbaty. Nie wydaje mi się, aby jakikolwiek napój dawał natchnienie, w moim przypadku są to raczej spacery z psami lub moment tuż po zamknięciu laptopa. Prawdopodobnie wtedy następuje rozluźnienie, nie umiem tego inaczej wytłumaczyć.
Paula: Co było te kilka lat temu bodźcem, który nakłonił Panią do pisania książek? Ozdoba, rzecz, sytuacja???
MGA: To było kilkadziesiąt lat temu! Miałam jakieś dziesięć lat i ponieważ bardzo lubiłam czytać, wydawało mi się, że pisanie będzie jeszcze fajniejsze. Niestety, myliłam się, minęło wiele lat, a ja nadal wolę czytać.
Anna: Dla kogo woli Pani pisać książki: dla dorosłych, czy dla młodzieży?
MGA: Moich czytelników staram się traktować jak towarzyszy podróży, wdaję się z nimi w pogawędkę bez względu na wiek.
Monani: Gdzieś słyszałam lub czytałam, że "Mariola, moje krople" powstała jako scenariusz filmowy, który jednak nie został przyjęty do realizacji. Czy teraz po sukcesie Pani książek, chciałaby Pani, aby któraś z książek została sfilmowana?
MGA: Nie miałabym nic przeciwko temu, nie napinam się jednak.
Słonce: Czy lubi Pani koty?
MGA: Lubię wszystkie zwierzęta, ale w naszym domu, ze względu na alergię męża, mieszkają jedynie psy.
Aba: Jakiego typu książki czyta Pani przed snem, dla relaksu, przy jakich zapomina Pani o Bożym świecie i czy jest jakaś książka bądź autor, który miał wpływ na to, że sama zaczęła Pani pisać?
MGA: Lubię beletrystykę i zawsze oddaję się światu przedstawionemu bez reszty. Ale czytam też literaturę popularnonaukową, wspomnienia. Mój plan czytelniczy jest dość szeroki i nigdy niezrealizowany, ponieważ mam zbyt mało czasu, aby przeczytać wszystkie zakupione książki. W czwartej albo piątej klasie dwie moje koleżanki „napisały” opowiadania, które trochę przypominały ówczesną serię dla młodzieży „Portrety”. Pozazdrościłam im i sama również sięgnęłam po pióro. Może wtedy właśnie poczułam magię tworzenia? Pozazdrościłam pisarzom ich quasi boskiej wiedzy, nie miałam pojęcia, skąd pochodzi. Fascynowało mnie to i zabrało na wiele lat odwagę, uznałam bowiem, że nigdy nie uda mi się z im dorównać. Natomiast nie potrafię wskazać jednego nazwiska czy tytułu, było ich bardzo wiele.
Agnesto: Którego z pisarzy uważa Pani za swojego mistrza, które książki wywarły na Pani największe wrażenie, co poleciłaby Pani przeczytać, a po co nie warto sięgać? Klasyka, czy proza współczesna częściej gości wśród Pani lektur?
MGA: Nie śmiem wskazać mojego mistrza, bo to rodziłoby pokusę do porównań, która siłą rzeczy, musiałaby wypaść na niekorzyść dla mnie. Bardzo cenię Wiesława Myśliwskiego, Olgę Tokarczuk, fascynuje mnie wyobraźnia Pereca, chłodny intelektualizm d’Ormessona, humor Cervantesa, podziwiam Sienkiewicza, próbuję się przekonać do Pamuka. Klasyka jest u mnie zawsze na pierwszym miejscu.
karto_flana: Co Panią fascynuje w pisaniu?
MGA: Możliwość rozmowy na odległość z kimś, kogo nigdy nie poznam. To bardzo trudne i nie staje się wcale łatwiejsze z upływem czasu.
Amagerka: Domyślam się, że gdy pisze się książkę to nim ujrzy ona światło dzienne ktoś czyta ją po raz pierwszy - kto to jest w Pani przypadku? Czy daje Pani do czytania całość czy w trakcie pisania fragmenty?
MGA: Autor, nawet taki, który już coś wydał, ma prawo czuć się niepewny. Do niedawna zamęczałam przyjaciół i znajomych. Teraz mam ukochaną redaktorkę, Anię Garbal, która jest sympatyczna bez czołobitności.
Aspartate: Skąd czerpała Pani wiedzę o młodzieżowym slangu, pisząc "220 linii"?
MGA: Ze słuchu.
Virginia: Kilka dni temu byłam w kinie na filmie "Buddenbrookowie. Dzieje upadku rodziny" zekranizowanego na podstawie książki Tomasza Manna. Gdzieś w sieci doszukałam się w komentarzach (być może nieprawdziwych), że dzieje upadku kupieckiego rodu z Lubeki miały na Panią wielki wpływ i zainspirowały Panią do napisania własnej sagi rodzinnej. Czy to prawda?
MGA: Tak, rzeczywiście. Powieść Manna stała w biblioteczce rodziców, nim jeszcze nauczyłam się czytać. Tkwiła we mnie na tyle mocno, że kiedy zaczęłam pracować nad „Cukiernią” miałam dylemat, jak powinnam ją zakończyć. Jednak w zasadzie podobieństw jest niewiele.
Wetka: Czy doświadczyła Pani kiedyś braku weny twórczej, a jeśli tak, to jak Pani sobie z tym poradziła?
MGA: Doświadczam jej braku codziennie, mimo to jednak staram się walczyć z tym ograniczeniem. Uporawszy się z obowiązkami domowymi otwieram laptop i próbuję snuć opowieść mimo braku weny.
Pani Agnieszka: Czy bohaterowie Pani książek mają swoje pierwowzory w życiu realnym?
MGA: Zdecydowana większość nie ma, jednak ludzie bywają w swych reakcjach podobni.
Przewodnikpokrakowie: Zakładam, że spora część bohaterów czy wydarzeń lub choćby rozmów w książkach miała miejsce w rzeczywistości. Czy znajomi/rodzina nie mają za złe ich portretowania i "wykorzystywania"? Czy spotyka się Pani z zastrzeżeniami "Tylko o tym nie pisz!"?
MGA: W moim rozumieniu literatura nie jest rodzajem malarstwa portretowego. Co prawda dwóch stworzonych przeze mnie bohaterów przypomina nieco moich synów, jednak zaledwie z charakteru, jako typy ludzkie. Nie traktuję rodziny i znajomych, jak pożywki dla mojej twórczości, nie przenoszę ich do literatury. Najpierw jest pomysł, o czym chciałabym napisać, potem rodzą się bohaterowie (czasem w odwrotnej kolejności), jednak literatura jest dla mnie zawsze syntezą, przywoływane sytuacje mają tworzyć bohatera, wymagać od niego reakcji, dostarczać mu wiedzy, nigdy natomiast nie opowiadam historii, bo tak kiedyś było. Życie bowiem jako takie, bez syntezy, jest nieprzekładalne. Proszę spróbować opisać jeden dzień. Może to zabrać minutę lub całe życie. A więc, odpowiadając na pytanie, nigdy nikt mi nie powiedział: „Tylko o tym nie pisz!”. Nie było powodu.
Ola: Jak się pisze powieść?
MGA: W mozole.
Wszystkim internautom, którzy zechcieli zadać mi pytanie, bardzo dziękuję! Mam nadzieję, że nie pozostawiłam niedopowiedzeń i białych plam. Życzę Wam wszystkim wielu miłych i pożytecznych chwil z książką!
Pozdrawiam,
mga.
Komentarze
Wstyd się przyznać ale ja nie przeczytałam jeszcze żadnej książki Pani Małgorzaty ale jakże teraz jestem zmotywowana :)))
bardzo się cieszę, że odnosisz takie wrażenie.
Seso,
dla mnie też ta "rozmowa" była inspirująca:)
Futbolowa,
:)
Niebieska,
nie dziwię się:) Książki doszły?
Bazylu,
to czysta przyjemność:)
---
Jeszcze nie , dam znać natychmiast jak tylko się zjawią .
pozdrawiam