Jestem beznadziejna w zapamiętywaniu rocznic, dat urodzin, imienin, ślubów. O urodzinach najbliższej rodziny pamiętam, ale już roku, w którym moja własna siostra wyszła za mąż, nie. Robię ten nie koci wstęp celem wytłumaczenia się z zapominalstwa dotyczącego kota.
23 lutego 2008 przywieźliśmy ze schoniska Gusię, wówczas Wilgusię. Dziś nie wyobrażamy sobie życia bez niej mimo, że wciąż na nas krzyczy jeśli robimy coś nie po jej myśli. Rozczulające jest, gdy wspina się po nodze prosząc o jedzenie, gdy krąży wokół człowieka czekając na zaproszenie na kolana, gdy wieczorem układa się na kołdrze patrząc wielkimi okrągłymi ślepkami.
Dziś chcąc uczcić święto kupiliśmy puszeczkę smakołyku. Gusi nie smakował;)))
P.S. O pierwszych chwilach Gusi w naszym domu możecie przeczytać TU.
Komentarze
z nas przede wszystkim:)