W lewej szpalcie bloga, pod listą wydawnictw, znajdziecie linki do czasopism, które wkrótce będą gościły na blogu. Jedno z nich, widoczne na zdjęciu poniżej, przedstawię już wkrótce.
Chcę Wam powiedzieć, że marzenia się spełniają. Trzeba jednak, aby dopełniono dwóch rzeczy - marzenia muszą być realne i musi istnieć osoba, na przykład taka cudowna jak moja Siostra, która w realizacji marzeń pomoże. Dowód zobaczycie na zdjęciu:
Czy wracacie do książek już raz (albo więcej niż raz) przeczytanych? Ja w chwilach, gdy nie mogę się skupić na niczym nowym, podczytuję stronę lub dwie jednego z tomów "Autobiografii" Joanny Chmielewskiej. Czasami jednak tęsknię za czymś, co już znam, ale czytałam dawno i czuję, wręcz namacalną, potrzebę pouczestniczenia w świecie, do którego zaprosił czytelników pisarz. Wspominam o tym, bo zatęskniłam za sagą o Wiedźminie. A skoro Sapkowski, to i czarny kot*...
Jako swoiste uzupełnienie do recenzji książek Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk "Mariola, moje krople" i Edwarda Redlińskiego "Nikiformy" przedstawiam Wam zdjęcie kartki na mięso dla jednej dorosłej osoby z sierpnia 1989 roku oraz zdjęcie metki pralki kupionej 37 lat temu.
Dla zdyscyplinowania samej siebie i dla uświadomienia sobie, jak dużo interesujących książek przeczytałam:-) uzupełniłam zakładkę "wyzwania czytelnicze" o tytuły książek, które podczas wyzwań przeczytałam i które zamierzam przeczytać. Dzięki temu mogłam pokusić się o refleksję dotyczącą mojego zaangażowania w akcje czytelnicze. I taką, że z przyjemnością wróciłabym do wyzwania miejskiego. Jeśli komuś te spisy lektur pomogą w podążeniu nowymi literackimi ścieżkami - ucieszę się:)
* Wbrew pozorom to nie makieta.
Komentarze
"Autobiografia" (szczególnie pierwsze tomy) są w moim odczuciu pewniakiem:)))
ale ja nie czytam od deski do deski. Otwieram na przypadkowej stronie, czytam gag lub dwa i odstawiam książkę na półkę:) I nie muszę czekać 15 lat;)
u mnie działają - w opowiastkach autobiograficznych jest moc;)))
Anno,
mnie "Bluszcz" przestał odpowiadać po 3 lub 4 numerach. Długo nie czytałam nic poza "Nowymi książkami", ale postanowiłam się zainteresować różnymi tytułami, które trudno znaleźć w każdym kiosku, czy nawet każdej bibliotece:)
Słońce,
szkoda wielka - to ważne pamiątki.
Ysabellbooks,
jak to dobrze, że istnieją kody kulturowe, które Tobie pozwalają wsponieć Mamonia, a mnie pozwalają zrozumieć o co Ci chodzi:-) Ja Pratchetta wciąż poznaję - nie przeczytałam jeszcze wszystkiego (ze zgrozą stwierdzam, że ostatnią książkę rok temu!)Chmielewska jest dobra zawsze, Christie też, a poza tym dobrą rozrywkę zapewnia mi Gerald Durrell:) I cieszę się, że nie tylko ja czytam to, co już znam:)
Ja też mam takie książki, prawie już znane na pamięć, ale kiedy dopadnie mnie ogólne zniechęcenie i zdołowanie to sięgam po Chmielewską właśnie (obojętnie co, po 3, góra 5 zdaniach chichotam jak wariatka), "Błękitny zamek" L.M. Montgomery lub "Marię i Magdalenę" M. Samozwaniec...
witaj:)
Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja przeganiam smutki powrotem do lektur poprawiających nastrój:)
dziękuję:) To asystentka o wdzięcznym imieniu Pirania:)))