Wydane przez
Wydawnictwo Iskry
Jest wiele sposobów na to, by pisać o Stachurze. Wiele słów, od których mogłabym zacząć opowieść o jego, dotychczas niepublikowanych, tekstach. Tylko trudno mi znaleźć te właściwe.
"Dzienniki" Edwarda Stachury są specyficzne, takie bardzo "stachurowe". Znajdziemy w nich i uwagi związane z tym, co pisał, i notatki dotyczące odjazdów pociągów, wrażeń z podróży, znajdziemy zdania, które później znalazły się w jego wierszach, czy prozie, krótkie zapisy obserwacji z miejsc, spotkań.
Krótkie zdania. Celne. Wymagające nieustającej uwagi, zaburzające rytm czytania. A przy tym frazy przepięknie się snujące, porywające melodią, opowiadające nawet zwyczajną rzecz w niezwykły sposób.
"Rozdzierający jak tygrysa pazur antylopy plecy jest smutek człowieczy".
Dla mnie ta książka ma szczególne znaczenie. Zaczęłam znajomość z Autorem od utworów muzycznych, wykonywanych przez... Właśnie... Wydawało mi się dotychczas, że przez Jacka Kaczmarskiego, ale teraz naszły mnie wątpliwości. Może to był Marek Gałązka, choć on wydaje mi się za łagodny w stosunku do tego co pamiętam... Wiem, że słuchałam aż do zatarcia muzyki zgranej na kasetę od kogoś, kto również zgrał ją od kogoś. (Kto miał oryginał - nikt nie wie.) Czas jakiś później odkryłam Stare Dobre Małżeństwo, by wreszcie wrócić do źródeł. Na półce szkolnej biblioteki odkryłam pięciotomowe wydanie* utworów Edwarda Stachury i przepadłam. Przepisywałam obszerne fragmenty do zeszytu, po wielokroć do nich wracałam, znałam niemalże na pamięć.
Echa emocji odczuwanych lata temu pojawiały się teraz, podczas czytania "Zeszytów podróżnych". Czytałam o spotkaniach Autora z przyjaciółmi, z ludźmi przypadkowymi, odkrywałam jego wrażliwość, patrzyłam na świat jego oczyma. " Są ludzie, z którymi gdy się rozmawia, to nie ma żadnej rozmowy, bo oni rozmazują rozmowę. Rozmowa z nimi rozmazuje się. (...) Są ludzie, z którymi, gdy się żyje, to nie ma żadnego życia. Rozmazują istnienie." [s.286]
Polecam gorąco. Tym, którzy już zdążyli się zachwycić twórczością Edwarda Stachury i tym, którzy mają ów zachwyt jeszcze przed sobą.
* Marzę o tych pięciu tomach. Gdyby ktokolwiek kiedykolwiek chciał mi zrobić prezent, to poproszę:)
Komentarze
A gwoli wyjaśnienia, to Jacek Kaczmarski nigdy nie śpiewał piosenek Stachury. Musiało Ci się coś pomylić. Owszem, najpopularniejsze wykonania to dzieło SDMu :)
pewnie mi się pomyliło. Ale wiesz - jakoś tych kaset nie była powalająca;) I może ktoś mi powiedział, że to Kaczmarski, a ja w tym przekonaniu żyłam do dziś;)To, które pamiętam było znacznie ostrzejsze i nie tak płynne jak SDM.
zauroczenie trzeba podsycać:)))
może:)
Anulko,
zazdroszczę:)
Stachurę lubię. A w kolejce do czytania stoi "Stachura totalny"Pachockiego.
Serdecznie pozdrawiam!
Dziękuję za recenzję i dopisuję sobie do listy zakupowej na ten rok. Albo prezentowej ;)
:)
Agnesto,
poszperałam w sieci i podsłuchałam Jana Kondraka. To jednak nie on:( Ale rozumiem, o czym piszesz porównując jego wykonanie i wykonanie SDM. Czekam na recenzję "Stachury totalnego":)
Kasandro,
trzymam kciuki, bo warto!
Maioffko,
ten tom ukazał się bodajże w listopadzie. Drugi najprawdopodobniej wydany zostanie w tym roku. Lista prezentowa jest przyjemniejsza;)))
miłej lektury:)
Ja swego czasu lubiłam stachurowe kawałki SDMu, ale za samym artystą jakoś nie przepadam, więc do dzienników mnie nie ciągnie. Ale recenzję kolejnego tomu chętnie przeczytam.
Stachura śpiewający siebie brzmi jeszcze inaczej niż to, co pamiętam. Chyba już nie odgadnę któż to był. Kolejny tom dzienników we wrześniu:)
Aglod,
ciekawe są takie powroty:)