Wydane przez
Wydawnictwo Muza
Wciąż zepchnięta na manowce podczytuję to i owo. W ten sposób w ręce wpadła mi książka, która po raz pierwszy wydana była 1982 roku, a materiał do której stanowiły różne tzw. dokumenty życia powstałe w latach siedemdziesiątych. O jakich dokumentach życia mówię? O zapisach z "Książki skarg i wniosków", o menu restauracyjnych i barowych, o listach do redakcji, skargach do wszelkich urzędów, o zapisach w pamiętnikach, czyli tym wszystkim, co pisali ludzie w ówczesnym czasie, co było dla nich istotne na tyle, by przelać na papier i dostarczyć nam, żyjącym kilka dekad później, doskonałe świadectwo tamtych dni.
Andrzej Łucek z Białegostoku kupił 2 kwietnia 1974 roku kanapę wrożną za 6470 zł. Po niespełna roku skierował do sprzedawcy reklamację - kanapa pofałdowała się, zapadła, nie nadawała się do użytku. Korespondencja, skrupulatnie zacytowana przez Redlińskiego, między klientem, sprzedawcą i producentem znalazła finał w lutym 1976 roku, kiedy to producent nakazał klientowi zgłosić się do sklepu po nowa kanapę i 250 zł różnicy między ceną kanap.
"W czasie konsumpcji obiadu stwierdziłam, że kelnerki na widok karaluchów znajdujących się na sali patrzą obojętnie. Ponadto na stoliku przy którym jadłam obiad 'łaziły' karaluchy. Niestety nie mogłam zjeść kupionego obiadu. W tak czystej restauracji.
Chancewicz Helena, Sokółka.
W odpowiedzi na zgłoszoną skargę wniosek wyjaśniam, że Dezynsekcja została zgłoszona. Ze względu na brak środków Zakład DDO nie może dokonać.
(podpis kier. zakładu)" [s. 89]
Wśród zgłoszonych do Młodzieżowego Biura Patentów wynalazków znaleźć można łyżeczkę z dziurką, aby nieobyci kulturalnie mogli łyżeczką herbatę mieszać, ale nie mogli z niej pić, masło w aerozolu (bo na biwakach jełczeje), kopertę, którą da się otworzyć w całości tak, by w jej wnętrzu pisać (miało to przeciwdziałać długim listom i sprzyjać zwięzłości wypowiedzi pisemnych) i wagony sypialne dla chrapiących.
Codzienność lat siedemdziesiątych uderza, nie tylko dziś, absurdalnością. Chwała Edwardowi Redlińskiemu (kto nie czytał "Konopielki" niech czyta!) za to, że poświęcił uwagę temu, co stanowi w dużej mierze obraz życia w latach w PRL-u, temu, co dziś może śmieszyć, ale też wywołać refleksję nad warunkami życia, nad tym jak traktowano ludzi, w jakim świecie żyli nasi rodzice, co było normą. Wnioski wiodą do porównań z czasami obecnymi, ale tego musicie dokonać już sami.
* * *
Gdy czytałam "Nikiformy" zgasło światło. Przed domem było, na korytarzu było, tylko w mieszkaniach nie. Siedzieliśmy w ciszy przy świecach ponad dwie godziny. Dziwnie jest, w świecie na prąd, nie mieć prądu.
Komentarze
:)
Alannada,
miłego i owocnego poszukiwania:)
pozdrawiam :)
polecam serdecznie:)
Eireann,
ta łyżeczka była najmniej drastyczna;) Proponowano młotek na wysięgniku do stukania w telewizor, gdy ma zakłócenia w odbiorze, literatki z wycięciem na nos, walizkę z napędem;)))
"Telefrenia" świetna. Szkoda, że Redliński jest gdzieś na marginesie... Ale skoro wznawia się Kosińskiego, czy Tyrmanda, to może i na autora "Konopielki" przyjdzie czas?
polecam:)